Brexit czy nie Brexit, oto jest pytanie

Brexit czy nie Brexit, oto jest pytanie

Flaga Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii na tle Parlamentu
Flaga Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii na tle Parlamentu Źródło:Fotolia / lazyllama
Brexit miał być wielką szansą dla Brytyjczyków, ale zmienił się w festiwal negocjacyjnych męczarni, mających nakłonić Londyn do wycofania się z rozwodu z UE. Cena za pozostanie w Unii może być jednak wyższa niż się wydaje.

Konia z rzędem temu, kto jest w stanie połapać się w zawiłościach negocjacyjnych ustaleń między Wielką Brytanią a UE. Jedno co wiemy już na pewno my i politycy na Wyspach, to fakt, że nie będzie Brexitu w formie, jaką wyobrażali sobie jego zwolennicy. Będzie coś pośredniego między członkostwem w UE a wyjściem z niej, z zachowaniem większości wad tego układu i utratą większości płynących z niego korzyści. A niejasny status Irlanii Północnej, mającej częściowo podlegać europejskim a nie tylko brytyjskim regulacjom może w ogóle doprowadzić do utraty przez Londyn kontroli nad tą częścią Zjednoczonego Królestwa.

Nic dziwnego, że papiery rozwodowe, przygotowane przez premier Theresę May mają swoich zaprzysięgłych wrogów w Izbie Gmin. Przeciw, z różnych, często wzajemnie sprzecznych względów głosować będzie zarówno laburzystowska opozycja jak i koalicyjny partnerzy z partii irlandzkich unionistów a także, co pewnie najważniejsze, znaczna część konserwatystów, do których należy premier May. Doprawdy, trudno o piękniejszą katastrofę. Ale czego można spodziewać się, powierzając realizację tak ryzykownego i dyskusyjnego pomysłu, jak wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z Unii komuś, kto od początku jest temu przeciwny? Można spierać się nad sensownością Brexitu i Brytyjczycy mają pełną świadomość tego, w jaką chryję się wpakowali.

Rację jednak mają ci politycy, którzy upierają się, że skoro decyzja o wyjściu została w referendum podjęta, to trzeba było ostro przeć do jej jak najpełniejszej realizacji. Szukanie półśrodków i zgniłych kompromisów Wielkiej Brytanii się na pewno nie przysłuży. Łatwo zrozumieć, że niechętna samemu Brexitowi premier May podsuwa takie rozwiązania, którego w efekcie uniemożliwiłyby rozwód z UE. Być może jej się to nawet uda przeprowadzić, o ile oczywiście utrzyma się u władzy w Londynie. Unijne sądy już kuszą Brytyjczyków wizją odwołania Brexitu bez żadnych konsekwencji. To oferta dla naiwnych, bo chyba nikt nie wątpi, że za ewentualne pozostanie w Unii Zjednoczone Królestwo zapłaci cenę wyższą niż za rozwód.

Źródło: Wprost