Relacjonował w sieci wspinaczkę na Fudżi. Widzowie byli świadkami jego śmierci

Relacjonował w sieci wspinaczkę na Fudżi. Widzowie byli świadkami jego śmierci

Góra Fudżi
Góra FudżiŹródło:Wikimedia Commons
Widzowie, którzy śledzili w sieci relację ze wspinaczki pewnego Japończyka na najwyższy szczyt w kraju, stali się nieoczekiwanie świadkami jego śmierci.

Mężczyzna występujący pod pseudonimem TEDZU próbował wejść na górę Fudżi. Swoją wyprawę transmitował na żywo za pośrednictwem serwisu Niconico. Wspinacz skarżył się podczas nagrania, że ma bardzo przemarznięte ręce i praktycznie nie czuje swoich palców. – Ciągle muszę jednak używać telefonu – mówił. Następnie na filmiku słychać, jak mężczyzna mówi, że zaczyna się ślizgać, w tle pojawiają się dziwne trzaski. W pewnej chwili Japończyk poślizgnął się i zsunął w dół.

Ratownicy z prefektury Shizuoka, jednej z dwóch prefektur na terenie których jest położony najwyższy szczyt Japonii, rozpoczęli poszukiwania mężczyzny po tym, jak otrzymali kilkanaście zgłoszeń od zaniepokojonych widzów, którzy nie wiedzieli, co dzieje się z transmisją. Obserwatorzy mogli bowiem zobaczyć, jak wspinacz leży na zboczu góry. Jak się później okazało – widzowie kanału w serwisie Niconico byli świadkami śmierci mężczyzny.

Szlak zamknięty dla turystów

Ciało TEDZU zostało znalezione kilkanaście godzin po rozpoczęciu akcji ratunkowej na wysokości 2987 metrów. Wierzchołek Fudżi znajduje się na wysokości 3776 metrów. Kuniyasu Suzuki, szef zespołu ratunkowego przekazał, że prowadzenie relacji na żywo podczas wspinaczki jest zniezwykle niebezpieczne, ponieważ rozprasza uwagę. Warto dodać, że sezon wspinaczkowy na Fudżi zakończył się w ubiegłym miesiącu. Szlak Sabishiri ze względu na trudne warunki atmosferyczne jest otwarty od 10 lipca do 10 września, a przez pozostałe miesiące jest zamknięty dla turystów.

Czytaj też:
„Skośny murzyn”. Marcin Dubiel śmiał się z niestosownego żartu, teraz przeprasza

Źródło: The Independent