Gdy sześć lat temu Kim Dzong Un skazał na śmierć za zdradę swojego wuja Chang Song Thaeka, który był osobą numer dwa w państwie, rozgorzały pogłoski na temat tego, co stało się z żoną dygnitarza, który popadł w niełaskę. Spekulowano, że Kim Kyong-hui mogła zostać stracona razem z mężem, który – według pogłosek – został rzucony psom na pożarcie. Ponieważ nie było potwierdzenia, w mediach pojawiały się różne wersje jej historii – od ucieczki z kraju po samobójstwo. W 2014 roku japońska gazeta „Yomiuri Shimbun” twierdziła nawet, że 67-letnia wówczas kobieta trafiła do... Polski. Spekulacje szybko jednak rozwiano.
O Kim Kyong-hui stało się ponowie głośno przed kilkoma dniami. Północnokoreańskie media pokazały bowiem w niedzielę zdjęcia z noworocznych obchodów, na których widać ciotkę siedzącą obok Kim Dzong Una w teatrze w Pjongjangu. Jak podaje południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap, nazwisko krewnej dyktatora pojawiła się także na oficjalnej liście gości. Kim Kyong-hui zasiadła w loży honorowej obok Kim Dzong Una i jego żony Ri Sol-ju.
Oliver Hotham z portalu NK News w rozmowie z agencją Reutera przyznał, że ponowne pojawienie się ciotki dyktatora Korei Północnej stanowiło spore zaskoczenie. Wywołało też nowe spekulacje dotyczące tego, że córka Kim Ir Sena znów doradza przywódcy Korei Płn. – To także przypomnienie, jak dziwna i brutalna jest Korea Północna. W końcu ona siedzi obok człowieka, który zlecił egzekucję jej męża – podkreślił dziennikarz.
Czytaj też:
Kim Dzong Un znów zagroził USA. „Świat ujrzy nową broń strategiczną”