Oksana rozpoznała ciało męża w masowym grobie. Zauważyła żółto-niebieskie bransoletki

Oksana rozpoznała ciało męża w masowym grobie. Zauważyła żółto-niebieskie bransoletki

Ekshumacja ciał poległych żołnierzy i cywilów w Izium, 19 września 2022 r.
Ekshumacja ciał poległych żołnierzy i cywilów w Izium, 19 września 2022 r. Źródło: PAP/EPA / SERGEY KOZLOV
Oksana Sowa rozpoznała ciało swojego 36-letniego męża, Serhija, który poległ w bitwie pod Izium, na zdjęciu z masowego grobu. Jej opowieść w całości przytoczył ukraiński serwis Suspilne.

W ubiegłym tygodniu w wyzwolonym przez ukraińskie siły zbrojne mieście Izium w obwodzie charkowskim znaleziono masowe groby. Resort obrony poinformował, że w największej mogile znajdowało się 440 ciał. Internet obiegło zdjęcie ręki jednej z ofiar – znajdowały się na niej bransoletki w barwach narodowych Ukrainy. Fotografia stała się symbolem rosyjskich zbrodni popełnionych w czasie inwazji za naszą wschodnią granicą.

19 września Anton Heraszczenko, doradca szefa MSW Ukrainy napisał, że ręka z niebiesko-żółtymi bransoletkami znaleziona w masowym grobie należała do Serhija Sowy, 36-letniego żołnierza z Nikopola, który walczył w 93 brygadzie „Chołodnyj Jar”. Zamieścił też zdjęcie rodziny. Widać na nim Serhija z żoną i dziećmi. Oksana zidentyfikowała ciało męża po tatuażach na ciele i bransoletkach, które dostał od dzieci. Jej historię opublikował ukraiński portal Suspilne.

„Serhij był zaginiony od 19 kwietnia. Szukaliśmy go przez pięć miesięcy, ale nie było żadnych informacji. Mieliśmy nadzieję, że jest ranny, że został schwytany, na wszystkie możliwości” – opowiadała. Oksana wspominała, że od 2014 roku jej mąż walczył zarówno w Antyterrorystycznej Operacji na Wschodzie Ukrainy, jak i w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Następnie podpisał kontrakt z 93. brygadą „Chołodnyj Jar”. „24 lutego był już na kontrakcie. Przed inwazją na pełną skalę chciał uzyskać uprawnienia medyka szkolącego, więc w lutym przebywał w ośrodku szkoleniowym „Desna”. Od 24 lutego był oddelegowany do innej jednostki i wykonywał misje bojowe w rejonie Czernihowa. Następnie wrócił do swojej jednostki i żołnierze zostali wysłani w kierunku Charkowa. Serhij nadal walczył w pobliżu Izium” – mówiła. Przypomniała też ich ostatnią rozmowę.

twitter

Ciężkie walki o Izium. „Chłopaki nie oddadzą metra ziemi”

„Rozmawialiśmy z nim codziennie, jeśli był zasięg. Jeśli nie, wysyłałam mu wiadomość. 19 kwietnia odbyliśmy ostatnią rozmowę, której nigdy nie zapomnę. W tym czasie przez kilka dni z rzędu toczyły się ciężkie bitwy, prowadziło je lotnictwo, artyleria lufowa, czołgi. Siły były niestety nierówne, nasze wsparcie nie wystarczało. Serhij powiedział, że nie wie, jak wszystko się skończy, ale chłopaki nie oddadzą ani jednego metra naszej ziemi, nie wycofają się. Tak się okazało. A potem połączenie z nim zostało przerwane. Wtedy brygada poinformowała mnie, że o 10 rano w kierunku Izium odbyła się ciężka bitwa i po bitwie Serhij nie był już na swojej pozycji” – mówiła Oksana portalowi Suspilne.

Kobieta szukała męża po wyzwoleniu Izium. „Kiedy dowiedziałem się, że nasze wojska odbiły Izium, monitorowałam informacje o znalezionych i nieodnalezionych ciałach żołnierzy. W piątek po ekshumacji rozpoznałam mężczyznę ze zdjęcia. Wysłałam zdjęcia do dowódcy wojskowego. Mój mąż był tam dobrze znany, więc nie było wątpliwości, że to on” – wyjaśniła.

„Mój stan w piątek był poważny i nie mogłam tego ukryć przed dziećmi. Mój syn Marat – ma 14 lat – widział, co się ze mną dzieje. Dlatego w niedzielę sam Marat postanowił napisać list do prezydenta. Mam nadzieję, że prezydent go otrzyma i zobaczy, jak dumny jest Marat ze swojego ojca, jak chce, żeby wszyscy też byli z niego dumni. Tak, Marat jest nastolatkiem, ale wychował go ojciec i jest już jak prawdziwy mężczyzna” – mówiła Oksana. Dodała, że po oficjalnej identyfikacji mąż zostanie godnie pochowany w Nikopolu (w obwodzie dniepropietrowskim).

„Jego śmierć jest moim bólem na całe życie, ale jestem żoną żołnierza. Od 2014 roku uczył mnie przyjmować ciosy losu, uczył, żeby być silną. Wiedziałam, że zawsze mogę do niego zadzwonić, w razie jakichkolwiek trudności, nawet jeśli był sto kilometrów ode mnie. Zawsze był numerem jeden dla mnie i dzieci. Teraz naprawdę chcę do niego zadzwonić, ale niestety nie mogę” – mówiła.

Czytaj też:
Rosjanie torturowali 67-latka przez 12 dni. „Zabrano mnie na wpół żywego”

Źródło: Suspilne/WPROST.pl