O powrocie do władzy marzy były szef czeskiego rządu i biznesmen Andrej Babiš, który premierostwo stracił po wyborach parlamentarnych w 2021 roku. Nie rozpamiętywał porażki i niemal od razu przystąpił do ofensywy, obliczonej na wygraną w wyborach prezydenckich. Już po kilku miesiącach w kraju zawisły wycelowane w nowy rząd plakaty z hasłem: „Za Babiša było lepiej”.
Nerwy po słowacku
Przez ponad połowę 2022 roku był on liderem sondaży prezydenckich. Te ostatnie wskazują, że może liczyć na 26-28 proc. poparcia.
– To żelazny elektorat. Składają się na niego przede wszystkim osoby starsze i ci w gorszej sytuacji socjalnej. Są bardziej podatni na populistyczne manipulacje Babiša – mówi „Wprost” dr Martyna Wasiuta, redaktor naczelna portalu CzeskaPolityka.pl
Babiš urodził się Bratysławie. Jest Słowakiem, a do Czech przeprowadził się na stałe w połowie lat 90. w pogoni za interesami. Dziś w skład jego multibranżowego Agrofertu wchodzi ponad 250 podmiotów, a sam właściciel od lat znajduje się w ścisłej czołówce najbogatszych obywateli Czech.
Przed wyborami unikał debat. Jego sztab tłumaczył, że taka formuła wywołuje u niego stres, a gdy się denerwuje… mówi po słowacku. Dlatego woli komfortowe wywiady w podległych sobie telewizjach, stacjach radiowych i gazetach. Szacuje się, że do jego koncernu należy około 1/3 wszystkich czeskich mediów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.