Ministerstwo Obrony Rumunii poinformowało, że obiekt został wykryty przez system nadzoru sił powietrznych. Miał poruszać się na wysokości około 11 tys. metrów. W miejsce, gdzie był widziany, wysłano dwa odrzutowce MiG-21 Lancer. Gdy przybyły na miejsce, niczego nie znalazły. Myśliwce pozostały w powietrzu jeszcze przez pół godziny, ale podczas przelotów piloci nie byli w stanie wypatrzyć wspomnianego obiektu. Nie był też widoczny na radarach.
Jak podkreśla Reuters, do incydentu w Rumunii doszło tego samego dnia, gdy Mołdawia na którko zamknęła swoją przestrzeń powietrzną. Kraj, który graniczy z Rumunią i Ukrainą, nie podał przyczyny. Obu zdarzeń nie powiązano w raporcie ministerstwa obrony.
Seria niezidentyfikowanych obiektów
W ostatnim czasie oczy świata zwrócone są na Stany Zjednoczone, gdzie 4 lutego zestrzelony został obiekt, który był prawdopodobnie chińskim balonem szpiegowskim. Po tym incydencie w USA i Kanadzie namierzone zostały jeszcze trzy niezidentyfikowane obiekty latające.
Ostatni z nich został zestrzelony w niedzielę nad jeziorem Huron. Rzeczniczka Białego Domu wydała oświadczenie w tej sprawie. Karine Jean-Pierre podkreśliła, że nie ma żadnych dowodów świadczących o tym, że obiekty były związane z aktywnością pozaziemską.
– Wiem, że pojawiły się pytania i obawy w tej sprawie, ale nic nie wskazuje na istnienie obcych lub pozaziemskiej aktywności – zaznaczyła przedstawicielka amerykańskiej administracji. O tym, że aktywność obcych nie jest wykluczona, mówił 12 lutego generał Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Lotnictwa Kosmicznego i Dowództwa Północnego Glen VanHerck.
Na zestrzelenie balonu szpiegowskiego przez USA zareagowały Chiny. Pekin zarzuca Amerykanom, że oni także naruszają przestrzeń powietrzną. Biały Dom zaprzecza.
Czytaj też:
Balonowa wojna nad Ameryką Północną. Cztery incydenty, tylko jeden częściowo wyjaśnionyCzytaj też:
Chiny odpowiadają USA ws. balonów. Zarzucają co najmniej 10 naruszeń