Gruzja. Prezydent Salome Zurabiszwili: „Pozostanę na stanowisku”
Prezydent Gruzji, Salome Zurabiszwili, ogłosiła, że zamierza pełnić swoje obowiązki po zakończeniu kadencji w grudniu 2024 roku, aż do momentu wybrania nowego prezydenta przez „legalny” parlament.
W swoich oświadczeniach stwierdziła, że obecna władza w Gruzji nie jest legalna i nie jest uznawana przez nią oraz opozycję. Wybory wygrała partia Gruzińskie Marzenie, która ogłosiła, że jej kandydatem na prezydenta będzie były piłkarz Micheil Kawelaszwili. Prezydent Gruzji nie zgadza się z decyzją rządu, uważając, że kraj nie spełnia standardów demokratycznych, a jego działania zmierzają do oddalenia Gruzji od Unii Europejskiej.
Zgodnie z zapowiedziami prezydent Salome Zurabiszwili, pełniąca urząd od 2018 roku, jej kadencja zakończyłaby się formalnie w grudniu 2024 roku. Jednak w obliczu kontrowersji wokół wyników październikowych wyborów i decyzji o zawieszeniu rozmów z Unią Europejską, zdecydowała się na kontynuowanie pełnienia obowiązków, dopóki „legalny parlament” nie dokona wyboru jej następcy.
Gruzińska głowa państwa zakwestionowała legalność parlamentu, podkreślając, że jego wybór nie może zostać uznany w świetle obecnej sytuacji politycznej.
Andrzej Duda rozmawiał z Zurabiszwili
Z Salome Zarubiszwili rozmawiał telefonicznie Andrzej Duda.
"Podczas rozmowy Prezydent Zurabiszwili przedstawiła sytuację w Gruzji po niedawnej decyzji rządu o całkowitym zawieszeniu negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską do 2028 roku. Opisała przebieg trwających od 2 dni oddolnych i spontanicznych protestów społecznych, wyraziła też bardzo głębokie zaniepokojenie perspektywą wzrostu napięć, eskalacji wewnętrznego konfliktu i poważnego kryzysu konstytucyjnego w Gruzji" – można przeczytać w komunikacie Kancelarii Prezydenta.
Protesty i brutalne tłumienie demonstracji
Protesty w Gruzji wybuchły w odpowiedzi na decyzję premiera Irakliego Garibaszwilego o zawieszeniu negocjacji w sprawie przystąpienia Gruzji do Unii Europejskiej do 2028 roku.
Decyzja ta była punktem zapalnym, który skłonił obywateli do wyjścia na ulice. Demonstrujący wyrażali niezadowolenie z polityki rządu, oskarżając go o oddalanie Gruzji od wartości demokratycznych oraz integracji z Zachodem. Do protestów dołączyła sama prezydent, która oskarżyła rząd o „wypowiedzenie wojny własnemu narodowi”.
Sytuacja w kraju staje się coraz bardziej napięta. W nocy z czwartku na piątek doszło do starć między protestującymi a służbami porządkowymi, w wyniku których 32 policjantów zostało rannych, a jeden wymagał interwencji chirurgicznej. Zatrzymano także 150 osób, z czego 107 aresztowano po piątkowych demonstracjach w stolicy.
Protestujący wykorzystywali różne przedmioty, kamienie, butelki, a także materiały pirotechniczne, rzucając je w stronę funkcjonariuszy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że w wyniku zamieszek rannych zostało także 10 policjantów, a jeden z nich wymagał leczenia w placówce medycznej z powodu poparzeń.
Starcia w Tbilisi i brutalne metody tłumienia protestów
Sytuacja eskalowała, gdy demonstranci w nocy z piątku na sobotę otoczyli parlament Gruzji. Próbowali sforsować ogrodzenie wokół budynku, uszkadzając bramę ochronną i podpalając przewody.
Wykorzystywali także kosze na śmieci, ławki oraz hulajnogi elektryczne do budowania barykad. Przemoc na ulicach stolicy zmusiła służby porządkowe do podjęcia zdecydowanych działań. Policja zastosowała brutalne metody tłumienia manifestacji, używając siły fizycznej, bicia, kopania i szarpania demonstrantów. Zatrzymania miały miejsce w wielu punktach Tbilisi, a służby policyjne usunęły barykady z ulic, przywracając porządek za pomocą siły.
Czytaj też:
Napięta sytuacja w Gruzji. Rząd nie chce starać się o akces do UE. Zurabiszwili mówi o „wojnie”Czytaj też:
Jak Europa odwróciła się od Gruzji, iskrzenie w Trzeciej Drodze i ambicje Czarnka. Co jeszcze w nowym „Wprost”?