Marketing strachu

Marketing strachu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy uwielbiają straszyć Polakami. I nie przestaną – dopóki my sami im tego nie uniemożliwimy.
Gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, brytyjskie brukowce ostrzegały o inwazji dzikusów ze Wschodu, którzy mieli zgwałcić i splądrować całe Wyspy. Nad Francją do tej pory krąży widmo polskiego hydraulika. Teraz w ten sam ton uderzają niemieccy politycy ostrzegając przed zalewem tanich pracowników zza Odry i Nysy.
Strach zawsze się dobrze sprzedaje - świetnie wie o tym zachodnia prasa i tamtejsi politycy. Dlatego tworzą wizje polskich dzikusów, a potem rysują się na mężów opatrznościowych, którzy uratują swoich rodaków przed tym potopem. Nie ważne, że nie ma to żadnego przełożenia na rzeczywistość. Ważne, że można w ten sposób poprawić sprzedaż gazety lub zyskać kilka punktów w rankingach popularności.

Ta negatywna kampania, która odżyła przy okazji naszego wejścia do Schengen, przypomina, że Polska potrzebuje profesjonalnej akcji promocyjnej na Zachodzie. Trzeba wynająć specjalistów od marketingu i PR, którzy zbudują nasz pozytywny wizerunek w UE. Tak właśnie postąpili Hiszpanie i Portugalczycy – oni w latach 80. mieli w Europie taką samą pozycję jak teraz my. Bez takich działań polskość się rozmyje w europejskich fobiach, z których teraz składa się wizerunek naszego kraju.