Sześć osób zostało w poniedziałek zabitych maczetami w Mombasie, drugim co do wielkości mieście Kenii.
Osiem osób poniosło natomiast śmierć tego samego dnia w starciach w slumsach Nairobi. W sumie od niedzieli w najuboższych dzielnicach stolicy zginęło 48 osób.
Kibaki zapowiedział w oświadczeniu noworocznym, że będzie stanowczo występować przeciwko aktom przemocy. "W kraju właśnie odbyły się (...) wolne i uczciwe wybory powszechne. Mój rząd będzie (...) z całą stanowczością występować przeciwko tym, którzy naruszają pokój" - oznajmił.
Rywal Kibakiego, Raila Odinga, odrzuca wyniki wyborów i zarzuca zwolennikom prezydenta sfałszowanie 300 tysięcy głosów. Odinga zaapelował w poniedziałek do obywateli o udział w czwartek w "masowych pokojowych akcjach protestu". Pierwotnie taki wiec planowany był na poniedziałek, został jednak zakazany przez władze.
Jak pisze agencja Associated Press, policja kenijska otrzymała rozkaz strzelania bez ostrzeżenia do uczestników zamieszek. Rząd zaprzeczył, by taki rozkaz został wydany.
W kilku miastach Kenii - w tym w opozycyjnym Kisumu - wprowadzono godzinę policyjną, nakazując mieszkańcom pozostanie w domach.
Rząd jeszcze w niedzielę zakazał mediom relacjonowania ulicznych wystąpień na żywo, motywując taką decyzję względami bezpieczeństwa i porządku publicznego.pap, ss