Francja: entuzjastyczne przyjęcie Obamy

Francja: entuzjastyczne przyjęcie Obamy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Całą Francję, począwszy od polityków aż po biedne imigranckie przedmieścia, ogarnęła prawdziwa "Obamomania" - tak francuskie media komentują kilkugodzinną wizytę Baracka Obamy w Paryżu.

Według nich entuzjastyczne przyjęcie demokratycznego kandydata na prezydenta USA we Francji nie ogranicza się tylko do klasy politycznej. Ta ostatnia jest zresztą w tym wypadku zadziwiająco zgodna - od prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, który jeszcze przed przybyciem Obamy do Paryża nazwał go swoim "kolegą", do tradycyjnie antyamerykańskiej francuskiej partii komunistycznej, dla której "ucieleśnia on nadzieję".

Dla wielu młodych ludzi, mało interesujących się na co dzień polityką, "Barack" jest idolem, porównywalnym z gwiazdami rocka czy rapu. Jeśli wierzyć telewizji TF1, ogromnym wzięciem wśród nastoletnich klientów paryskich butików cieszą się od pewnego czasu T-shirty z podobizną Obamy i Martina Luthera Kinga i napisem "Yes, we can".

Jak zauważa dziennik "Liberation", na przedmieściach Lyonu powstał na początku lipca komitet poparcia Obamy liczący obecnie około tysiąca osób o różnym pochodzeniu i kolorze skóry. Dla tych młodych ludzi demokratyczny kandydat, syn Kenijczyka i Amerykanki, uosabia nadzieję na stworzenie Francji bez nienawiści rasowej i etnicznej oraz błyskotliwą karierę dziecka biednych imigrantów.

Spotkanie z Sarkozym

"Kandydatura czarnego senatora w USA wysuwa na pierwszy plan problem dyskryminacji we Francji. Skoro Ameryka może wybrać czarnego prezydenta, to dlaczego Francja nie jest do tego zdolna " - zastanawia się Ali Kismoune, jeden z członków lyońskiego komitetu.

"Dla młodych z francuskich imigranckich dzielnic Obama jest symbolem, bo mogą się identyfikować z jego drogą życiową" - wyjaśnia Jean-Claude Tchicaya, działacz organizacji Obowiązek Pamięci, walczącej z dyskryminacją i rasizmem.

Jak pisze "Liberation", członkowie komitetu w Lyonie założyli juz swoją "filię" w Paryżu i planują kolejne, m.in. w Marsylii.

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy powiedział w piątek po spotkaniu w Paryżu z kandydatem Demokratów do Białego Domu Barackiem Obamą, że istnieje między nimi "wielka zbieżność poglądów".

"Odbyliśmy pasjonującą dyskusję i zauważyliśmy, że w wielu sprawach istnieje między nami wielka zbieżność poglądów" - powiedział Sarkozy na wspólnej z Obamą konferencji prasowej.

Francuski prezydent dodał, że "z wielką niecierpliwością oczekuje na wybory prezydenckie w USA i na podjęcie przed Europę i USA wielu wspólnych inicjatyw".

Sarkozy wskazał też na znaczenie wspólnego zaangażowania w Afganistanie.

"Nie mamy prawa stracić" Afganistanu. Nie mamy prawa pozwolić na powrót talibów" - podkreślił

"Można wspólnie zrobić wiele rzeczy w takich sprawach jak zmiany klimatyczne, reforma światowych instytucji, pokój na świecie, globalizacja kapitalizmu finansowego" - powiedział.

Obama z kolei potwierdził, że "w Afganistanie toczy się wojna, którą musimy wygrać". "Nie mamy innego wyboru" - ocneił.

Podkreślił też uznanie dla Paryża z powodu wysłania do Afganistanu dodatkowych oddziałów.

"Rozumiem trudności polityczne, jakie ta decyzja wywołuje we Francji i rozumiem trudności polityczne w Europie. Dlatego uważam stanowisko prezydenta za tak odważne" - powiedział kandydat na amerykańskiego prezydenta.

Obama zwrócił się się też do władz Iranu, aby z zaakceptowaniem propozycji Zachodu w sprawie programu atomowego nie czekały do wyborów prezydenckich w USA, gdyż "nacisk na Teheran może się tylko nasilić".

"Trzeba, aby świat wysłał bardzo jasne przesłanie - Iran musi zakończyć swój program nuklearny, który jest nie tylko poważnym zagrożeniem dla Izraela, ale i dla całego regionu" - dodał senator z Illinois, ubiegający się o najwyższe stanowisko w USA.

pap, keb