W atmosferze wzajemnych oskarżeń i wrogości Blok premier Julii Tymoszenko wziął polityczny rozwód z prezydencką Naszą Ukrainą-Ludową Samoobroną, choć był to jedyny tandem, który mógł Ukrainę poprowadzić w stronę europejskiej rodziny.
- Szkoda, że znowu nie zrealizowaliśmy możliwości i nie wykorzystaliśmy szans – orzekł smutno Arsenij Jaceniuk, przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy, ogłaszając formalny rozpad pomarańczowej koalicji.
Kryzys polityczny, który dawno narastał, osiągnął swój finał w najbardziej niedogodnym dla Ukrainy momencie i może się okazać fatalny dla niej w skutkach. Wewnętrznie rozbity kraj jest łatwym celem imperialnych zakusów wielkiego sąsiada. Ukraińscy politycy nie potrafili wznieść się ponad podziały w obliczu takiego zagrożenia. Już w zeszłym tygodniu z Moskwy rozlegały się groźne pomruki, wyrażone w oświadczeniu rosyjskiego MSZ, że to Ukraina jest odpowiedzialna za konflikt w Gruzji (bo ma z nią przyjazne stosunki i dostarcza jej broni), że prowadzi nieprzyjazną politykę wobec Moskwy, że destabilizuje region.
Teraz na Kremlu panuje pewnie radość, bo upadek prozachodniej koalicji w Kijowie jest Rosji na rękę. Nie trzeba będzie używać militarnej siły, tak źle widzianej w brukselskich salonach, żeby zawładnąć osłabionym sąsiadem. Wystarczy wzmocnić prorosyjskie siły na Ukrainie, nasilić antyeuropejską propagandę, zastosować kilka trików w nieuchronnych wcześniejszych wyborach (w tym Rosja jest sprawna jak mało kto) i sukces zapewniony – prokremlowska Partia Regionów Wiktora Janukowycza przejmie na Ukrainie ster rządów. O ileż to prostsze i mniej kompromitujące niż wysyłanie czołgów jak do Gruzji – przejąć kontrolę nad Ukrainą rękami samych Ukraińców.
Uchwalone we wrześniu głosami regionalistów, pomarańczowych z bloku Tymoszenko i komunistów ustawy ograniczające kompetencje prezydenta i upraszczające procedurę impeachmentu (Juszczenko nazwał je przewrotem konstytucyjnym i "ręką Kremla") zapewne posłużą do usunięcia pomarańczowego prezydenta. A wtedy już nikt nie będzie stał Moskwie na drodze.
Tak po niecałych czterech latach dobiega kresu pomarańczowa rewolucja, spontaniczny zryw części Ukraińców ku większej wolności i demokracji. Koniec z marzeniami o bliższej Europie, bo kto z Brukseli będzie rozmawiał z Janukowyczem? Koniec demokratycznych aspiracji. Nad Ukrainą zaciąga się zasłona ciemności.
Kryzys polityczny, który dawno narastał, osiągnął swój finał w najbardziej niedogodnym dla Ukrainy momencie i może się okazać fatalny dla niej w skutkach. Wewnętrznie rozbity kraj jest łatwym celem imperialnych zakusów wielkiego sąsiada. Ukraińscy politycy nie potrafili wznieść się ponad podziały w obliczu takiego zagrożenia. Już w zeszłym tygodniu z Moskwy rozlegały się groźne pomruki, wyrażone w oświadczeniu rosyjskiego MSZ, że to Ukraina jest odpowiedzialna za konflikt w Gruzji (bo ma z nią przyjazne stosunki i dostarcza jej broni), że prowadzi nieprzyjazną politykę wobec Moskwy, że destabilizuje region.
Teraz na Kremlu panuje pewnie radość, bo upadek prozachodniej koalicji w Kijowie jest Rosji na rękę. Nie trzeba będzie używać militarnej siły, tak źle widzianej w brukselskich salonach, żeby zawładnąć osłabionym sąsiadem. Wystarczy wzmocnić prorosyjskie siły na Ukrainie, nasilić antyeuropejską propagandę, zastosować kilka trików w nieuchronnych wcześniejszych wyborach (w tym Rosja jest sprawna jak mało kto) i sukces zapewniony – prokremlowska Partia Regionów Wiktora Janukowycza przejmie na Ukrainie ster rządów. O ileż to prostsze i mniej kompromitujące niż wysyłanie czołgów jak do Gruzji – przejąć kontrolę nad Ukrainą rękami samych Ukraińców.
Uchwalone we wrześniu głosami regionalistów, pomarańczowych z bloku Tymoszenko i komunistów ustawy ograniczające kompetencje prezydenta i upraszczające procedurę impeachmentu (Juszczenko nazwał je przewrotem konstytucyjnym i "ręką Kremla") zapewne posłużą do usunięcia pomarańczowego prezydenta. A wtedy już nikt nie będzie stał Moskwie na drodze.
Tak po niecałych czterech latach dobiega kresu pomarańczowa rewolucja, spontaniczny zryw części Ukraińców ku większej wolności i demokracji. Koniec z marzeniami o bliższej Europie, bo kto z Brukseli będzie rozmawiał z Janukowyczem? Koniec demokratycznych aspiracji. Nad Ukrainą zaciąga się zasłona ciemności.