Muskuły ze złomu

Muskuły ze złomu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rosyjska marynarka wojenna to relikt z czasów schyłku ZSRR. Starzejące się okręty odmawiają posłuszeństwa, mimo to władze wyznaczają im ostatnio coraz bardziej ambitne zadania.
Po szybkim zwycięstwie nad Gruzją Rosja próbuje przekonać świat, że jej militarne możliwości dorównują jej imperialnym apetytom. Putin wysyła okręty na Morze Śródziemne, na Pacyfik i na Karaiby. Do Wenezueli doleciały bombowce Tu-160, płynie też zespół okrętów wojennych.

Jednak najważniejszym pytaniem, jakie zadają sobie amerykańscy analitycy nie jest to, czy USA zagraża  znacznie słabsza marynarka rosyjska, ale czy te jednostki w ogóle dotrą na miejsce. Wątpliwości dotyczą przede wszystkim ciężkiego krążownika rakietowego „Piotr Wielki". Flagowy okręt Floty Bałtyckiej od lat boryka się z awariami reaktora atomowego i w końcu może doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Wciąż żywa pozostaje w pamięci katastrofa dumy Floty Północnej - okrętu podwodnego „Kursk" – z roku 2000.
Konstruowane w latach 80. niszczyciele projektu 1155 (kod NATO Udaloy), do których należy „Admirał Szaposznikow", także nie są najbezpieczniejsze. W roku 1991 płonął należący do tej klasy „Admirał Tribus", rok później ten sam los spotkał "Admirała Zacharowa", który nigdy nie powrócił już do służby.

Nie oznacza to, że "Udaloy" jest konstrukcją nieudaną. Przeciwnie doskonale sprawdzał się jako odpowiednik amerykańskich niszczycieli typu „Spruance". Tylko że spruance’y zaczęto wycofywać z użytku dekadę temu, a udalojów nie dość, że nie ma czym zastąpić, to jeszcze państwa nie stać na zapewnienie im należytego serwisu.