Litewscy demonstranci, protestujący przeciwko drastycznym cięciom budżetowym, usiłowali wedrzeć się doparlamentu. Policja użyła gazu łzawiącego. Rannych zostało 11 osób, m.in. policjant. Jedna osoba ma ranę postrzałową.
W południe około 7 tys. ludzi otoczyło budynek parlamentu. Protestujący rzucali w okna Sejmu kamienie, śnieżki, jajka. Słychać było wybuchy petard gazowych. Wiele okien budynku zostało rozbitych.
Protestujący usiłowali bezskutecznie wedrzeć się do parlamentu. Doszło do starć z policją. Po 2,5 godz. demonstranci zostali odepchnięci od gmachu Sejmu. Nie wyklucza się jednak, że po zmierzchu zamieszki się nasilą. Budynku strzeże 300 policjantów, w tym połowa funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przeszkolonych do tłumienia zamieszek.
Protestujący usiłowali bezskutecznie wedrzeć się do parlamentu. Doszło do starć z policją. Po 2,5 godz. demonstranci zostali odepchnięci od gmachu Sejmu. Nie wyklucza się jednak, że po zmierzchu zamieszki się nasilą. Budynku strzeże 300 policjantów, w tym połowa funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przeszkolonych do tłumienia zamieszek.
Protest przeciwko działaniom władz zorganizowały związki zawodowe. Przewodniczący Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych Arturas Czerniauskas niejednokrotnie podkreślał, że w odróżnieniu od protestów w Rydze, protest w Wilnie nie ma podłoża politycznego, jedynie ekonomiczny.
Związki zawodowe nie chcą zmiany władzy, chcą jedynie, by "władza się opamiętała" i ciężarem oszczędzania nie obarczała jedynie najbiedniejszej części społeczeństwa. Domagają się zmniejszenia wydatków na zarządzanie państwem i nietworzenia kolejnych instytucji państwowych.
Jeżeli piątkowa demonstracja nie przyniesie skutków, związki zawodowe zapowiadają protesty ogólnokrajowe.
pap, em