Wizjoner z Kopenhagi

Wizjoner z Kopenhagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Deklaracja duńskiego premiera Andersa Fogh Rasmussena, który oświadczył, że nie zamierza się ubiegać o fotel sekretarza generalnego NATO, ani o inne stanowisko na arenie międzynarodowej, może być tylko powodem do smutku.
Szkoda bowiem, aby tak duży talent polityczny i lider wielkiego formatu, jakim niewątpliwie jest szef duńskiego rządu, nie został wykorzystany na szerszym forum. Jeszcze przed rokiem widziano w nim idealnego kandydata na stanowisko prezydenta Unii Europejskiej (rzecz jasna po ostatecznym podpisaniu traktatu lizbońskiego, który przewiduje powołanie takiego urzędu).

Rasmussen to bowiem prawdziwy polityczny wizjoner, który doskonale sprawdziłby się na forum międzynarodowym. O jego predyspozycjach najlepiej mogą świadczyć sukcesy na własnym podwórku. W 2001 r. poprowadził duńskich liberałów do zwycięstwa wyborczego i historycznej zmiany warty, przełamującej monopol socjaldemokratów, którzy nieprzerwanie od 1920 r. byli najsilniejszym stronnictwem w parlamencie. Zdany na mniejszościową koalicję z konserwatystami, uzależnioną od poparcia skrajnie prawicowej populistycznej Duńskiej Partii Ludowej, potrafił nie tylko przetrwać, umiejętnie przekonując niepewnych sojuszników do popierania swoich pomysłów, ale i wygrać w dwóch kolejnych wyborach w 2005 i 2007 r. Udało mu się przeforsować niezbędne liberalne reformy, które zatrzęsły w posadach coraz bardziej kulejącym systemem państwa dobrobytu. Rządowi Rasmussena udało się m.in. podnieść wiek emerytalny, ograniczyć zakres coraz bardziej kosztownej pomocy socjalnej i rozpocząć prywatyzację państwowych molochów. W polityce zagranicznej potrafił znaleźć kompromis pomiędzy wzmacnianiem więzi euroatlantyckich i sojuszem z USA, a zaangażowaniem w sprawy Unii Europejskiej. Szkoda więc, aby charyzma i polityczne talenty Rasmussena nie miały okazji zaistnieć na szerszym forum. Osobiście mam tylko nadzieję, że wizjoner z Kopenhagi nie powiedział jeszcze ostatniego słowa na arenie międzynarodowej.