Protesty przeciw programowi Obamy

Protesty przeciw programowi Obamy

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ponad 300 miejscowościach w USA odbywają się w środę demonstracje przeciw nadmiernym - zdaniem protestujących - wydatkom budżetowym oraz podatkom zapowiedzianym przez administrację prezydenta Baracka Obamy.

W protestach, nazwanych "tea parties" (w nawiązaniu do słynnej "bostońskiej herbatki" z 1773 r., gdy Boston protestował przeciw podatkom nakładanym na amerykańskich kolonistów przez króla Wielkiej Brytanii), biorą udział głównie zwolennicy Partii Republikańskiej (GOP), którym nie podoba się program Obamy i Demokratów w Kongresie.

Demonstrantów, którzy od początku tego roku porozumiewali się w całym kraju, głównie za pośrednictwem internetu i telefonów komórkowych, popierają czołowi politycy GOP. Są to m.in. były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich i popularni konserwatywni komentatorzy radiowi i telewizyjni, jak Sean Hannity z telewizji Fox News.

Demonstracje mają pokojowy przebieg. Główny protest zorganizowano 15 kwietnia, gdyż jest to tzw. Tax Day, tradycyjnie ostatni dzień rozliczeń podatkowych. Płacenie podatków jest w tym roku szczególnie nieprzyjemne dla Amerykanów, ponieważ z powodu kryzysu i recesji wielu ma problemy z uiszczeniem należności w terminie i w całości.

Protestujący twierdzą, że administracja Obamy zmierza do podniesienia podatków, co przy jednoczesnym znacznym zwiększeniu wydatków budżetowych, przewidzianym w programie rządowym, doprowadzi do niebezpiecznego powiększenia deficytu i zadłużenia kraju oraz zahamuje wzrost gospodarczy.

Biały Dom przypomina, że plan rządowy przewiduje podwyżkę podatków tylko dla najzamożniejszych Amerykanów, stanowiących zaledwie 2 procent populacji kraju. Konserwatywna opozycja jednak utrzymuje, że liczby te są nieprawdziwe i w rzeczywistości podwyżki obejmą szersze warstwy społeczeństwa.

W środę Obama, występując w telewizji, przekonywał, że program administracji zawiera liczne ulgi podatkowe dla klasy średniej, które mają zachęcić obywateli do wznowienia zakupów.

Amerykańskie Ministerstwo Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozesłało do wydziałów policji w całym kraju okólnik informujący je o wzroście "aktywności prawicowych ekstremistów".

Według tego dokumentu, recesja, wybór pierwszego czarnoskórego prezydenta USA, a także powrót wielu weteranów z Iraku stwarzają sytuację, która ułatwia werbunek takim prawicowym organizacjom.

Okólnik zaznacza przy tym, że nie chodzi tylko o rasistów, lecz wszelkie ugrupowania skrajnie przeciwstawne rozmaitym elementom programu obecnej administracji.

Ministerstwo podkreśla jednak, że nie otrzymało sygnałów, jakoby organizacje tego typu planowały zamachy terrorystyczne lub inne akty przemocy.

Ekstremistyczne ugrupowania prawicowe, zwłaszcza tzw. patriotyczna milicja organizująca się przeciw próbom ograniczenia dostępu do broni palnej, były dość aktywne w latach 90.

Jednym z jej członków był Timothy McVeigh, sprawca zamachu bombowego na budynek urzędów federalnych w Oklahoma City w 1995 r., w którym zginęło ponad 160 osób.

Eksperci ds. terroryzmu, jak Peter Bergen, uważają jednak, że obecnie, po wprowadzeniu zabezpieczeń w następstwie ataku 11 września 2001, krajowi ekstremiści mieliby niewielkie szanse powodzenia przy próbie podobnego zamachu.

pap, keb

Zobacz, jak zbija się kapitał polityczny na ludzkiej tragedii! Video