Zwiędłe tulipany

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziś chyba już nikt nie ma wątpliwości, że po „rewolucji tulipanów” w Kirgistanie nie ma już śladu. Nadzieje na demokratyzację kraju można na razie odłożyć do lamusa
Gdy przed czterema laty opozycjoniści odsunęli od władzy autorytarnego prezydenta Askara Akajewa mogło się wydawać, że kraj stopniowo wkroczy na drogę powolnej demokratyzacji. Z osobą wybranego w lipcu 2005 r. prezydenta Kurmanbeka Bakijewa wiązano nadzieje na nową jakość w Kirgistanie.

Podobnie jednak jak w przypadku gruzińskiej „rewolucji róż" czy „pomarańczowej rewolucji" nadzieje ustąpiły miejsca rozczarowaniu. Bakijew szybko wszedł w buty swojego poprzednika i zaczął powielać dobrze znane z krajów postsowieckich autorytarne schematy. Szybko stłamsił niezależne media i do minimum ograniczył rolę opozycji. Niewykluczone również, że sięgnął również po fałszerstwa wyborcze by ułatwić sobie reelekcję. Paradoksalnie Bakijewowi sprzyja sytuacja międzynarodowa. W Kirgistanie znajduje się przecież amerykańska baza wojskowa. Kraj jest więc ze strategicznego punktu widzenia zbyt ważny, aby USA zechciały protestować przeciwko autorytarnym poczynaniom prezydenta. „Rewolucja tulipanów" bez wątpienia jest już tylko wspomnieniem.