"Miedwiediew brutalniejszy niż Putin"

"Miedwiediew brutalniejszy niż Putin"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dimitrij Miedwiediew (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew rozczarowuje zachód. "Financial Times" przypomina, że na początku kadencji prezydenta liczono, że zliberalizuje on politykę wobec tzw. bliskiej zagranicy. Tymczasem Miedwiediew ingerując brutalnie w sprawy Ukrainy zachowuje się tak samo jak jego poprzednik na stanowisku głowy państwa - Władimir Putin.
"Jak pokazały wydarzenia ostatnich dni, z których jedno prześcigało drugie pod względem bezwzględności wobec sąsiadów Rosji, Miedwiediew zdecydował się naśladować swego poprzednika, nie zaś z nim zerwać" - można przeczytać w artykule zatytułowanym "Znaczenie braterstwa".

Moskwa straszy Kijów

Słynny już list otwarty prezydenta Miedwiediewa do Wiktora Juszczenki "Financial Times" nazwał "bardzo deprymującym wyskokiem". "Miedwiediew nie tylko oskarżył Kijów o współodpowiedzialność za śmierć cywilów i rosyjskich żołnierzy  podczas wojny w Gruzji latem ubiegłego roku, ale też jasno dał do zrozumienia, że oczekuje od Ukrainy podporządkowania się rosyjskiej linii w polityce zagranicznej, włącznie z powstrzymaniem się przed przystąpieniem do NATO. Spodziewa się także, że Ukraińcy zagłosują w przyszłym roku na nowe kierownictwo polityczne. Do tego czasu stosunki między Kijowem i Moskwą będą zamrożone" - pisze "Financial Times".

Ostre słowa prezydenta

Gazeta podkreśla, że chociaż Władimir Putin miał "bardziej ekscytujące dekoracje", gdy odwiedził separatystyczną republikę gruzińską Abchazję z obietnicą zwiększenia rosyjskiej obecności militarnej kosztem 500 mln dolarów, to jednak właśnie Miedwiediew bardziej wstrząsnął zachodem. "List Miedwiediewa jest podwójnie brutalny. Nie tylko stanowi jawną próbę ingerowania w sprawy wewnętrzne sąsiada, ale także poprzez strofowanie Juszczenki za wspominanie o rosyjskim zagrożeniu, które nie istnieje, próbuje wzmocnić poczucie, że takie zagrożenie właśnie jest realne" - podkreśla dziennik, przypominając, że postawa Moskwy wobec rosyjskojęzycznego ukraińskiego Krymu od dawna budzi niepokój Kijowa.

Nowe-stare groźby

"Financial Times" przypomina, że "pomysł łączenia przez Rosję wyrażanej wprost obietnicy strategicznego partnerstwa, z zawoalowaną groźbą odcięcia dostaw gazu nie jest nowy". W 2004 roku Putin otwarcie poparł prorosyjskiego kandydata w wyborach prezydenckich na Ukrainie Wiktora Janukowycza, "stosując podobną kombinację". Wówczas ta strategia nie zadziałała, a pomarańczowa rewolucja wyniosła do władzy Juszczenkę.

"Ukraińcy są sami sobie winni"

Co nie udało się Putinowi może się jednak udać jego następcy. Zdaniem gazety jeśli tak się stanie, winni temu będą przede wszystkim Ukraińcy: "Polityka wewnętrzna Ukrainy jest w chaosie. Kiedy wiceprezydent USA Joe Biden odwiedził w zeszłym miesiącu Ukrainę, ostrzegł Kijów, by uporządkował domowe podwórko. Poparcie dla Juszczenki ma jednocyfrowe rozmiary i jest prawdopodobne, że zastąpi go człowiek, który w 2004 roku przegrał: Wiktor Janukowycz. Jeśli tym razem naciski Miedwiediewa odniosą większy skutek, ukraińscy politycy będą sami sobie winni".


PAP, arb