UE zwiększy redukcję emisji CO2 o 30 proc. po roku 2020?

UE zwiększy redukcję emisji CO2 o 30 proc. po roku 2020?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tuż przed wyjazdem na konferencję klimatyczną w Kopenhadze, premier sprawującej unijne przewodnictwo Szwecji Fredrik Reinfeldt zażądał w środę zobowiązań do znaczących redukcji emisji CO2 przez USA i Kanadę. UE sygnalizuje jednocześnie, że może podnieść własny cel redukcji do 30 proc. dopiero po roku 2020.
"W UE podjęliśmy wiążące zobowiązanie do redukcji naszych emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020 w porównaniu z rokiem 1990. Nasze zobowiązanie do redukcji o 30 proc. pozostaje na stole, ale oczywiście chcemy, by inne rozwinięte kraje, zwłaszcza USA i Kanada, też zwiększyły swoje zobowiązania. Dziś jeszcze nie ma to miejsca" - powiedział Reinfeldt na konferencji prasowej w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. "UE wykonała już swoją część pracy (...) ale nie możemy sami rozwiązać problemu, skoro odpowiadamy jako UE tylko za 13 proc. światowych emisji CO2" - dodał premier Szwecji. Ze Strasburga Reinfeldt wraz z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso udają się do Kopenhagi, by uczestniczyć w ostatnich dwóch dniach szczytu klimatycznego razem z szefami państw i rządów 110 krajów świata, w tym wszystkich krajów UE. W Kopenhadze przywódcy UE mają podjąć kluczową, polityczną decyzję o tym, czy zgodzić się na redukcję emisji o 30 proc. w porównaniu z rokiem 1990.

Po 2020 redukcja 30 proc.?

W środę w Parlamencie Europejskim Barroso zapowiedział, że zaproponuje "pewną modyfikację naszej oferty, tak aby była możliwość wyjścia poza rok 2020". "Negocjacje nie kończą się na roku 2020, ale dotyczą także lat po roku 2020. Powinniśmy wykazać elastyczność, jeśli chodzi o (nasze cele) po roku 2020" - powiedział szef KE eurodeputowanym. To może oznaczać, że UE zgodzi się na przejście na cel 30 proc. dopiero w kolejnych latach po roku 2020; tymczasem na rok 2020 potwierdzi redukcję w wysokości 20 proc., albo podniesie do np. 23-25 proc. Do odłożenia bardziej ambitnych redukcji w czasie skłaniają UE zapowiedzi USA o wysokich redukcjach emisji CO2 w latach 2020-250. Ale do roku 2020 amerykańskie redukcje mają wynieść 17 proc. w porównaniu z rokiem 2005, co daje zaledwie 4 proc. w porównaniu z obowiązującym powszechnie rokiem bazowym 1990. Reinfeldt wytknął, że w latach 1990-2005 USA zwiększyły emisje o ok. 18 proc. W sumie skumulowane dotychczasowe zapowiedzi redukcji wszystkich krajów świata oznaczają 12-16 proc. mniej CO2 do roku 2020 - czyli dużo poniżej oczekiwań naukowców, którzy zalecają globalne redukcje w wysokości 25-40 proc. Osiągnięcie ambitnego porozumienia w tej sprawie jest głównym wyzwaniem trwającej w Kopenhadze konferencji klimatycznej.

Na razie brak porozumienia

Unijna oferta zwiększenia emisji ponad 20 proc. od początku była warunkowa - UE domaga się, by inne uprzemysłowione potęgi także zdobyły się na porównywalny wysiłek. "Potrzebujemy zaangażowania Amerykanów, Chińczyków, Indusów - apelował Barroso. - Na razie nie mamy jeszcze ambitnego porozumienia, ale mam nadzieję, że do niego dojdzie". O tym, że Polska będzie mogła sobie pozwolić na większe redukcje emisji CO2 dopiero po roku 2020, mówił na ostatnim szczycie w Brukseli premier Donald Tusk. "Im bardziej ktoś jest zdeterminowany, by (cele redukcji) podwyższać, to musi mieć świadomość, że te mniej zdeterminowane kraje mają mniejsze możliwości. Każde podwyższenie celu redukcyjnego oznacza zwiększenie ciężaru dla tych najbogatszych - podkreślił Tusk. - Jeśli pojawią się projekty nie do utrzymania dla jakiegoś państwa, to państwo nie będzie w tym uczestniczyło". Ocenił, że w związku z planowanym uruchomieniem elektrowni jądrowej w Polsce na początku lat 20. "będzie ten moment przełomowy, jeśli chodzi o uzyskanie przez nas zdolności redukcyjnych".

Mówiąc o przejściu na 30-procentowy cel redukcji w UE powiedział z kolei: "To podwyższenie redukcji ma sens tylko wtedy, jeśli okaże się zachętą dla innych. Jeśli mielibyśmy to robić bez innych, to byłaby to naiwność, do której nie możemy dopuścić". 

Demonstracje 

Duńska policja zatrzymała w środę w Kopenhadze ponad 230 demonstrantów, którzy próbowali wedrzeć się do centrum konferencyjnego Bella Center, gdzie odbywa się oenzetowski szczyt klimatyczny. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego i pałek, aby rozproszyć tłum. Setki demonstrantów domagających się "sprawiedliwości klimatycznej" i konkretnych działań mających na celu znaczące zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych przeszło w środę rano ulicami Kopenhagi pod Bella Center, wokół którego policja utworzyła kordon bezpieczeństwa. Zdaniem organizatorów demonstracji, organizacji "Climate Justice Action" w marszu udział wzięło około tysiąca ludzi. Policja użyła gazu łzawiącego wobec kilkuset uczestników demonstracji przed Bella Center próbując odepchnąć ich od barierek otaczających centrum konferencyjne. Według policji nikt nie został ranny. Demonstranci oświadczyli, że chcą wziąć udział w światowej konferencji i zmienić ją w "zgromadzenie ludowe". Inna grupa aktywistów z organizacji "Friends of the Earth" protestowała siedząc wokół strefy bezpieczeństwa wokół Bella Center, ponieważ nie wpuszczono ich na konferencję pomimo, że mieli akredytacje. W ubiegły weekend na ulicach Kopenhagi protestowały dziesiątki tysięcy ludzi domagających się od światowych przywódców konkretnych działań w walce z ociepleniem klimatycznym.

PAP, dar