Buzek: europejscy komisarze muszą mieć poparcie wyborców

Buzek: europejscy komisarze muszą mieć poparcie wyborców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Buzek (fot. A. Jagielak /Wprost) 
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek zaproponował, by kandydaci państw członkowskich na komisarzy UE startowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tak wyłonieni członkowie KE mieliby demokratyczny mandat - mówił. Buzek, który przebywa z dwudniową wizytą w stolicy Niemiec, wygłosił przemówienie na Uniwersytecie Humboldtów.
Zaproponował on "parlamentaryzację" Komisji Europejskiej, która - jak mówił - tworzy prawo stanowiące ok. 65 proc. legislacji krajów członkowskich. - Nie trzeba zmieniać traktatów. Wystarczy, że przekonamy państwa UE, by coraz częściej wystawiały swoich kandydatów na komisarzy na listach w wyborach europejskich. Ludzie ci mogliby być liderami tych list. Przyszli komisarze, którzy wystartują w wyborach europejskich, będą mieli demokratyczny mandat, bo będą wybrani w powszechnych wyborach - wyjaśnił Buzek. - Zbliży nas to do celu, jakim jest europejski demos - zaznaczył. Zdaniem Buzka należy także zachęcić partie polityczne, by podczas kampanii w wyborach do PE wykorzystywały symbole partii europejskich, zasiadających w europarlamencie.

"Jesteśmy Europejczykami"

- Niewiele ponad 20 lat temu tu, w dawnym Berlinie wschodnim ludzie pamiętali, że należą do jednego narodu. Skandowali na ulicach: "Jesteśmy jednym narodem". Przyświecała im idea zjednoczenia Niemiec - mówił Buzek, przebywający z wizytą w stolicy Niemiec przypominając o demokratycznych demonstracjach w dawnej komunistycznej NRD jesienią 1989 r. - Musimy tak zmienić podejście naszych obywateli, by chcieli powiedzieć: "Jesteśmy narodem Europy". Musimy stworzyć europejską tożsamość obywateli, nowe poczucie przynależności - ocenił. Przestrzegł również przed powrotem do narodowych egoizmów w UE. Według przewodniczącego PE Traktat z Lizbony stworzył "nowy instytucjonalny porządek zarządzania Unią Europejską". Niektórzy jednak - jak mówił - "przestraszyli się stworzonego dzieła i próbują osłabiać europejskie instytucje". - Nie można do tego dopuścić. Obywatele i politycy muszą wiedzieć, że dziś osłabiając Unię nie wzmacniamy państw narodowych. Osłabiamy je. W globalnym świecie nie będzie silnych państw Europy, jeśli nie będzie silnej Unii. To zglobalizowany świat osłabia państwa narodowe UE - powiedział Buzek. - Europa jest systemem naczyń połączonych. Jeśli łamie się jedna rurka w skomplikowanym systemie, to ucierpi cały system. Nie czas na odwrót. Nic nam nie da powrót do egoizmów narodowych - dodał.

Musimy być odpowiedzialni

Zdaniem szefa PE Unia powinna funkcjonować przede wszystkim na podstawie tzw. metody wspólnotowej, opierającej się na współdziałaniu Komisji Europejskiej i PE w procesie podejmowania decyzji. Tylko tą drogą Europa może podążać wystarczająco szybko, by nie pozostać w tyle za światowymi potęgami. Długofalowa wizja rozwoju wspólnej Europy powinna zwyciężyć w Radzie Europejskiej nad doraźnymi korzyściami politycznymi ograniczonymi perspektywą najbliższych wyborów. Tego należy oczekiwać. Od poczucia odpowiedzialności przywódców zasiadających w Radzie Europejskiej zależy w istocie przyszłość UE - powiedział Buzek.

Jego zdaniem spójne zarządzanie systemem UE wymaga też mocniejszego egzekwowania odpowiedzialności od każdego jej członka. Pokazuje to przypadek Grecji, pogrążonej w kryzysie finansowym. - Wyrazem takiej odpowiedzialności byłoby wdrożenie przez Greków rygorystycznego programu oszczędności - ocenił szef europarlamentu.

Razem jesteśmy silniejsi

Buzek uważa, że elementem narodowego egoizmu są też obawy niektórych państw wobec europejskiej służby dyplomatycznej. - Europa jest silniejsza w kontaktach z innymi potęgami, gdy mówi jednym wspólnym głosem. Służba dyplomatyczna jest naszą szansą, a nie zagrożeniem. Wzbogacona doświadczeniami wszystkich państw UE może stać się niezwykle skutecznym narzędziem promującym europejskie interesy i europejskie wartości - powiedział. Podkreślił, że nie można zapominać o równowadze geograficznej w doborze ambasadorów.

PAP, arb