Amerykanie będą mówić po hiszpańsku?

Amerykanie będą mówić po hiszpańsku?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziesiątki tysięcy obcokrajowców wzięło udział w manifestacjach przeciwko zmianom w prawie imigracyjnym. Protestujący domagali się legalizacji pobytu ponad 12 milionów nielegalnych imigrantów.
Podczas kampanii w 2008 roku Obama obiecywał, że podczas prezydentury zajmie się sprawą migracji i legalizacji pobytu już przebywających w USA. Dziś zainteresowani twierdzą, że prezydent nie spełnia swoich obietnic.

Nielegalnie przebywający w USA borykają się z różnymi problemami. Po pierwsze ich płace są znacznie niższe niż Amerykanów, mimo, że często muszą pracować nawet po 10-12 godzin. Oprócz tego, nie są ubezpieczeni. Jakiekolwiek problemy zdrowotne oznaczają dla nich, w przypadku zgłoszenia się do lekarza, deportację. Wreszcie, wielu amerykańskich pracodawców traktuje nielegalnych imigrantów jak tanią siłę roboczą nie dbając o prawa pracownicze. Co czwarty Amerykanin uważa, że źródłem problemów państwa są właśnie nielegalni imigranci.

Największe zagrożenie niesione przez imigrantów to zaburzenie równowagi etnicznej, językowej i rasowej. Przykładowo: hiszpańskojęzyczni imigranci to już 15% ludności Stanów Zjednoczonych. Jeszcze 25 lat temu było ich o połowę mniej. Z kolei liczba nielegalnych imigrantów to 4% populacji i 5% siły roboczej.

Do USA co roku przybywa około 700 000 nielegalnych imigrantów. Około 57% z nich to Meksykanie, jedna czwarta pochodzi z Ameryki Środkowej i Południowej. W związku z tym, na przykład w Kalifornii ponad połowa mieszkańców to obcokrajowcy. Co gorsza, grupy imigrantów z różnych krajów często wchodzą w konflikty między sobą.

Równie poważnym problemem są dzieci nielegalnie przekraczających granicę. W 2009 roku ich liczba sięgała 5,5 miliona. Trzy czwarte z nich urodziło się już w Stanach Zjednoczonych i ma amerykańskie obywatelstwo. Ani Clinton ani Bush nie zdołali rozwiązać problemu ciągłego napływu i zarządzania migracją. Obama na razie tylko deklaruje chęć uzdrowienia chorego systemu.

Boris Puszkarew, rosyjski historyk mieszkający w USA, twierdzi, że sytuacja w Stanach jest podobna do tej w Rosji. – Jest tylko różnica narodowości. Do USA napływają mieszkańcy Ameryki Południowej, a do Rosji obywatele byłych republik radzieckich. Sądzę, że rozwiązaniem problemu jest legalizacja pobytu i czerpanie zysków z podatków płaconych przez pracowników.

- Nie widzę żadnego zagrożenia w tym, że w USA za 50 lat będzie się mówić po hiszpańsku. Jest gorszy od angielskiego? – komentuje Puszkarew.

PP, Pravda.ru