Wojna w cieniu koki

Wojna w cieniu koki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Odnalezienie kilkudziesięciu zwłok w południowym Meksyku to wyraźny dowód na upadające państwo, które przegrywa z dobrze zorganizowanymi i uzbrojonymi po zęby strukturami gangów narkotykowych.
Popularny wśród turystów - głównie amerykańskich - stan Guerrero na południu Meksyku, gdzie w opuszczonej kopalni srebra znaleziono zmasakrowane zwłoki, do tej pory znany był z działalności lewackiej Rewolucyjnej Armii Ludowej (EPR). W latach 1996-2010 życie straciło tam kilkunastu policjantów. Gdy we wrześniu 2007 roku partyzanci dokonali serii ataków bombowych na rurociągi, prezydent Calderón wysłał kilka tysięcy żołnierzy (głównie sił specjalnych) do zabezpieczenia tej infrastruktury.

Policja podejrzewa, że masowy grób to efekt wojny gangów handlujących  narkotykami na masową skalę. Z tym problemem borykają się głównie północne stany Meksyku. Otwarta wojna władz z handlarzami narkotyków wybuchła w 2006 roku, kiedy to prezydent Felipe Calderón postanowił zrobić z tym porządek i wysłał 6,5 tysiąca żołnierzy do stanu Michoacán. Szacuje się, że obecnie w ten konflikt zaangażowanych jest 25-35 tysięcy żołnierzy. Chociaż zgodnie z kwietniowymi rozkazami wojsko ma stopniowo przekazywać zadania w ręce policji, to nadal przeszukują domy, kontroluje samochody i prowadzi ofensywę przeciwko gangom, których siły szacuje się na kilkadziesiąt tysięcy osób.

Mimo tych zdecydowanych kroków – alarmują specjaliści - gangsterzy przeniknęli do struktur władz lokalnych i centralnych, kontrolują policję, znaczną część wojska, sądy i administrację publiczną. Gangi są uzbrojone po zęby – mają granatniki, bomby, broń maszynową, a nawet śmigłowce i małe łodzie podwodne. Konflikt coraz bardziej rozlewa się na kolejne miasta, w tym także na amerykańskie El Paso. Od 2006 roku naliczono około 25 tysięcy ofiar wojny gangsterów z policją i wojskiem. W samym tylko 2008 roku życie straciło 6 tysięcy osób.

Sytuacja wciąż się pogarsza, chociaż w walce uczestniczy coraz więcej wojska i policji. Coraz częściej eksperci porównują Meksyk z Pakistanem, który także coraz gorzej radzi sobie z kontrolowaniem sytuacji w państwie. Lokalne władze już zaapelowały do ONZ o wysłanie do północnego Meksyku międzynarodowych sił pokojowych. Były już amerykański sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Michael Chertoff przyznał, że przygotowano plan wysłania na granicę z Meksykiem wojska, jeśli sytuacja pogorszy się jeszcze bardziej.