Hindenburg w Białym Domu?

Hindenburg w Białym Domu?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po drugiej stronie Oceanu nie opadł jeszcze kurz, jaki powstał po medialnej burzy w związku ze złożami minerałów, które spoczywają pod ziemią w Afganistanie, a których wartość szacuje się – bagatela – na trylion dolarów, a już - na fali tych doniesień - kolejne punkty zbiera głównodowodzący wojsk amerykańskich w Afganistanie David Petraeus. A gdyby wygrał kolejne wybory? Jest to możliwe.
Sygnał jaki wysyła Petraeus do Amerykanów brzmi mniej więcej tak: „Wspierajcie mnie, w przeciwnym razie ten cienias Obama ucieknie z Afganistanu, a łapę na złożach położą Chińczycy". Trochę racji w tym jest, chiński rząd już pożądliwie zerka w stronę olbrzymich złóż litu. Nie bez powodu media przywołały afgańskie złoża na rok przez zapowiedzianym wycofaniem amerykańskich wojsk z tego kraju. Celem jest mobilizacja elity finansowej Wall Street, lobby przemysłowego i innych podmiotów, którym zależy na przedłużeniu okupacji Afganistanu. W myśli neokonserwatywnej ostateczne opuszczenie Afganistanu powinno nastąpić dużo później niż w 2011 roku. Afganistan stanowi nieoficjalną arenę walki o wpływy pomiędzy mocarstwami. Ilekroć wskazówka nastrojów administracji Karzaja przechyla się na stronę chińską, Obama leci do Kabulu albo zaprasza prezydenta Afganistanu do Waszyngtonu.

Prezydent Obama zmaga się z licznymi problemami, tak w kraju jak i za granicą. Więcej jest Amerykanów przeciwnych jego rządom, niż tych, którzy go wspierają. Tymczasem Petraeus cieszy się poparciem rzędu 56 proc. Inny generał, z którym porównań głównodowodzący amerykańskich wojsk w Afganistanie pewnie nigdy nie uniknie, miał w pierwszych czterech latach swej kadencji poparcie na średnim poziomie 70 proc. Nie, nie chodzi o Dwighta Eisenhowera. Petraeusa porównuje się do… feldmarszałka Hindenburga.

David Petraues jest pupilem neokonserwatystów. Nie dlatego, że odznacza się wyjątkowo konserwatywną myślą, ale dlatego, że łatwo nim sterować. Neokonserwatyści chcą mieć w Białym Domu marionetkę i jedyne co się liczy, to popularność. Najbardziej wpływowi publicyści prawicy: Charles Krauthammer, Robert Kagan i Bill Kristol, dbają o to, aby nadać Petraeusowi odpowiedniego charakteru. Biorąc pod uwagę malejące poparcie dla Obamy, Petraeus pojawił się na scenie w odpowiednim momencie.

Amerykanie są przewrażliwieni na punkcie fanatyków, polityków o skrajnych poglądach. Dlatego w kontekście walki o władze nie mówi się już praktycznie o McCainie. Sarah Palin także jest poza grą. Jej przeciwnicy nazywają ją „imbecylem", a kto chciałby mieć taką prezydent? Potrzebny jest Petraeus, który będzie cicho siedział w prezydenckim fotelu i wypełniał dyrektywy neokonów. Teoretycznie stanowi on mniejsze zagrożenie dla Demokratów, nie planuje bowiem forsować przełomowych ustaw socjalnych, zmniejszających wolność obywateli. Faktycznie jednak, stanowi zagrożenie o wiele większe.

Niebezpieczeństwo kryje się w ideologicznej bazie neokonserwatystów. To oni stali za inwazją na Irak. Medialne donosy o afgańskich złożach noszą ich odciski palców. Republikanie mogą stanowić pożądaną alternatywę dla wszystkich tęskniących za potężną Ameryką i jednobiegunowym światem. Ich filozofia pozostaje niezmieniona: korporacjonizm, obsesyjna żądza pieniądza i surowców, militaryzm, unilateralizm, egoizm międzynarodowy oraz imperializm w najczystszej – rzymskiej wręcz – postaci.

Wojsko bywało w przeszłości drogą do prezydenckiego fotela w Stanach Zjednoczonych. Washington, Jackson, Harrison, Taylor, Grant, Garfield, Theodore Roosevelt i Eisenhower – wszystkich łączyło to, że karierę rozpoczynali w armii. Liberałowie za Oceanem nie widzą jednak żadnych podobieństw między byłymi prezydentami Ameryki a Davidem Petraeusem. Uparcie porównują go do Hindenburga: feldmarszałek był przede wszystkim wojskowym, a nie politykiem. Był stworzony do posłuszeństwa i wykonywania rozkazów. Oznaczało to, że jego rządy w Republice Weimarskiej cechowały się antyparlamentaryzmem i antydemokratyzmem. W rezultacie w kraju panował chaos, ciągły stan nadzwyczajny i co chwilę zmieniający się kanclerze – a zakończyło się to dojściem do władzy Adolfa Hitlera. Demokraci robią wszystko, by Amerykanie o tym nie zapomnieli.