Lider Wenezueli Hugo Chavez zaprosił 25 rodzin, które po po ostatnich ulewnych deszczach i osunięciach ziemi w kraju straciły dach nad głową i stały się bezdomne, żeby tymczasowo zamieszkały w pałacu prezydenckim Miraflores w Caracas.
Chavez krytykowany za brak budowy domów i osiedli podczas swoich jedenastoletnich rządów, zrzuca odpowiedzialność za zaniechania na swoich poprzedników. Aby dodatkowo poprawić swój wizerunek oświadczył, że przyjmie pewną część pozbawionych domów rodzin pod własny dach. Ofiary ulew i osunięć ziemi zamieszkają w kwaterach specjalnie zwolnionych przez prezydencką ochronę, a sam Chavez odstąpi im jedno ze swoich biur. - Personel ochrony ma wielką kuchnię, której może używać dwadzieścia rodzin. Ja mam trzy biura, jedno z nich może być zamienione w trzy małe mieszkania - wyjaśnił Chavez zapraszając do siebie poszkodowane rodziny.
Zwolennicy Chaveza podkreślają, że gest prezydenta to dowód na to, iż jest on pierwszym wenezuelskim przywódcą troszczącym się o ubogich. Jednak krytycy nazywają zachowanie Chaveza populizmem i twierdzą, że szuka on poklasku wykonując tego typu ostentacyjne gesty, zamiast rozwiązywać prawdziwe problemy Wenezueli.
Zwolennicy Chaveza podkreślają, że gest prezydenta to dowód na to, iż jest on pierwszym wenezuelskim przywódcą troszczącym się o ubogich. Jednak krytycy nazywają zachowanie Chaveza populizmem i twierdzą, że szuka on poklasku wykonując tego typu ostentacyjne gesty, zamiast rozwiązywać prawdziwe problemy Wenezueli.
Reuters, kk