Wybuchy w Makiejewce na wschodniej Ukrainie mogą być chwytem, zastosowanym przez władze w celu odwrócenia uwagi od ważniejszych problemów - oświadczyła w czwartek była premier Julia Tymoszenko, przeciwniczka polityczna prezydenta Wiktora Janukowycza.
- Na świecie istnieje dość dobrze znana technologia, która polega na maskowaniu problemów władz niepojętymi wybuchami. Przecież kiedy naród koncentruje się na całkowitej porażce (władz), to należy odciągnąć jego uwagę - powiedziała. Tymoszenko podkreśliła, że do takich wydarzeń, jak obecnie na Ukrainie, nie dochodziło tu jeszcze nigdy. - Były znacznie cięższe czasy, szczególnie za (rządów prezydenta Leonida) Kuczmy, kiedy ludzie przez 10-12 miesięcy nie dostawali wypłat i emerytur. Dlatego też wygląda to dziwnie - skomentowała była premier czwartkowe eksplozje.
W czwartek wczesnym rankiem w 400-tysięcznej Makiejewce wybuchły dwa ładunki, które uszkodziły siedzibę miejscowej kompanii węglowej oraz centrum handlowe. W wyniku wybuchów nikt nie ucierpiał.
Milicja poinformowała, że w miejscu wydarzeń znaleziono list, w którym domniemani organizatorzy zamachów napisali, że domagają się 4,2 mln euro okupu. Zagrozili, że jeśli nie dostaną tych pieniędzy, w mieście wybuchnie kolejnych pięć ładunków.
W czwartek w godzinach wieczornych władze poinformowały, że sytuacja w Makiejewce została opanowana, a mieszkańcom nie grozi niebezpieczeństwo. Domniemani terroryści nie spełnili swych gróźb. Nie zostali też jednak ujęci.
pap, ps