"Nie możemy zaprzeczać faktom"
King oświadczył, że ustąpienie pod presją tych żądań "byłoby poddaniem się naciskom politycznej poprawności". - Ta komisja nie może zaprzeczać faktom. Badanie przez Kongres radykalizacji muzułmanów jest logicznym następstwem powtarzających się ostrzeżeń, które ogłasza sama administracja prezydenta Obamy w ostatnich miesiącach - powiedział.
Kongresman zwrócił uwagę, że w ostatnich latach doszło w USA do kilku zamachów terrorystycznych, których sprawcami byli muzułmanie mieszkający, a nieraz nawet urodzeni w USA. Przytacza się tu zamach na Times Square w Nowym Jorku w maju ubiegłego roku i zamordowanie kilkunastu żołnierzy w bazie wojskowej Fort Hood w Teksasie przez muzułmańskiego oficera w listopadzie 2009.
King powołał na świadków działaczy muzułmańskich, którzy uznają za uzasadnione jego obawy. Przed komisją występują m.in.: przewodniczący Amerykańsko-Islamskiego Forum na rzecz Demokracji Zuhdi Jasser oraz Melvin Bledsoe, którego syn Carlos nawrócił się na islam i wyjechał do Jemenu - kraju, gdzie Al-Kaida szkoli terrorystów.
"Muzułmanie to lojalni Amerykanie"
W czasie posiedzenia komisji niektórzy jej członkowie-Demokraci otwarcie polemizowali z Kingiem, powtarzając argumenty jego krytyków. Demokratyczny kongresman Keith Ellison - jedyny muzułmanin w Izbie Reprezentantów - powiedział, że przesłuchania mogą wzmocnić podejrzenia kierowane przeciw społeczności muzułmańskiej, której przeważająca większość to lojalni Amerykanie. Inny Demokrata w komisji, Bernie Thompson, zwrócił uwagę, że przesłuchania mogą być propagandowo wykorzystane przez ekstremistów islamskich do rekrutacji "nowego pokolenia terrorystów-samobójców".
Z sondaży wynika jednak, że większość Amerykanów nie widzi w inicjatywie Kinga nic złego.
zew, PAP