Obama uspokaja Izrael. "Jestem wam mocno oddany"

Obama uspokaja Izrael. "Jestem wam mocno oddany"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. Wikipedia) 
Prezydent USA Barack Obama starał się uspokoić Izrael, zaniepokojony jego niedawnym wystąpieniem na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego, w którym zdawał się brać stronę Palestyńczyków. Jednocześnie Obama broni swojej wizji rozwiązania konfliktu, która zakłada powrót Izraela do granic sprzed 1967 roku.

W przemówieniu w Amerykańsko-Izraelskim Komitecie Spraw Publicznych (AIPAC), głównej organizacji lobbingu na rzecz interesów izraelskich w USA, Obama zapewnił, że więzi między USA a Izraelem są "nierozerwalne" i Ameryka jest niezmiennie "mocno oddana" sprawie bezpieczeństwa Izraela. Dodał, że nieściśle zinterpretowano to, co powiedział w głośnym wystąpieniu w Departamencie Stanu. 20 maja Obama oświadczył, że podstawą do rozmów pokojowych między Izraelem a  Palestyńczykami powinna być wizja niepodległego państwa palestyńskiego o  granicach z Izraelem sprzed wojny sześciodniowej w 1967 r. W AIPAC prezydent powiedział, że granica między obu państwami powinna być ostatecznie ustalona w toku negocjacji. W ich wyniku obie strony uzgodniłyby "wymianę terytoriów".

W rezultacie wojny w 1967 r. Izrael okupuje do dziś Zachodni Brzeg Jordanu. Według dotychczasowych propozycji, miałoby się tam znaleźć niepodległe państwo palestyńskie. W ciągu 44 lat Izraelczycy zbudowali tam jednak wiele osiedli żydowskich, powołując się na przynależność tych ziem do Izraela w czasach biblijnych.

Wypowiedź Obamy o granicach sprzed 1967 r. wywołała szeroką krytykę ze strony republikańskiej opozycji i proizraelskich ekspertów. Zwracają oni uwagę, że amerykański prezydent po raz pierwszy publicznie poparł powrót Izraela do granicy sprzed 1967 r. - jego poprzednik George W. Bush uznawał te  granice za "nierealne". Tymczasem Obama powiedział o powrocie do granic z 1967 roku w przeddzień wizyty w USA izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu. Na spotkaniu z Obamą Netanjahu publicznie odrzucił propozycję prezydenta w sprawie granic. Powiedział, że są one "nie do obrony", gdyż na znacznym odcinku Izrael zostałby w ten sposób zwężony do pasma szerokości ok. 30 km. Dodał też, że trzeba uwzględnić "realia" - co odnosiło się do osiedli żydowskich za Zachodnim Brzegu.

Popierając granicę sprzed 1967 r., Obama wyszedł naprzeciw postulatom Palestyńczyków. Zdaniem ekspertów ds. Bliskiego Wschodu, uczynił to, aby zapobiec jednostronnej proklamacji przez nich państwa palestyńskiego i poparciu jej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych. Krytycy prezydenta twierdzą jednak, że zrobił on błąd dyplomatyczny, gdyż jego inicjatywa ośmieli teraz Palestyńczyków do dalszej eskalacji żądań. Proizraelscy eksperci mają też do niego pretensje, że w przemówieniu nie wyraził stanowczego poparcia dla  sprzeciwu rządu izraelskiego wobec powrotu uchodźców palestyńskich do  Izraela.

PAP, arb