Michałkow traci koguta
Odejście z tej funkcji jest równoznaczne z utratą przywilejów, w tym otwierającej różne ważne drzwi legitymacji służbowej i resortowego samochodu z niebieskim, błyskowym sygnałem świetlnym na dachu. Ów "kogut" pozwalał Michałkowowi na niestosowanie się w wiecznie zakorkowanej Moskwie do przepisów ruchu drogowego, a także znaków i sygnałów drogowych, za co często był krytykowany przez rosyjskie media. Protestowali też zwykli kierowcy. Reżyser nic sobie z tej krytyki i protestów nie robił.
Jako powód rezygnacji z tego stanowiska Michałkow podał m.in. oprawę ubiegłorocznej parady wojskowej na Placu Czerwonym, upamiętniającej 65. rocznicę zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak w Rosji określa się tę część II wojny światowej, w której ZSRR walczył po stronie koalicji antyhitlerowskiej. Zdaniem reżysera, nie odpowiadała ona znaczeniu tego wydarzenia historycznego. W charakterze przykładu Michałkow przytoczył fakt, że zamiast słuchaczy szkół kadeckich noszących imiona generalissimusa Aleksandra Suworowa i admirała Pawła Nachimowa w defiladzie uczestniczyły pododdziały NATO.
Armia słaba, godność zniknęła
"Rosyjscy kadeci, którzy tradycyjnie uczestniczyli w paradach, w ubiegłym roku na Plac Czerwony nie trafili. A kompanie reprezentacyjne krajów koalicji antyhitlerowskiej, tworzących obecnie Sojusz Północnoatlantycki, dumnie przemaszerowały po (moskiewskim) bruku" - przekazuje "Komsomolskaja Prawda" argumentację reżysera. Oprócz Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego w defiladzie 9 maja 2010 roku na Placu Czerwonym w Moskwie wzięły też udział pododdziały z USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Według Michałkowa, taki układ sił podczas Parady Zwycięstwa świadczy o słabości armii rosyjskiej, w tym jej korpusu oficerskiego. W ocenie reżysera, z procesu szkolenia wojskowego w Rosji całkowicie zniknęły takie pojęcia, jak godność rosyjskiego oficera i siła ducha.
Michałkow zauważył, że czarę goryczy dopełniła tegoroczna defilada na Placu Czerwonym. "Szarą masę w jednakowych strojach można było odróżnić tylko dzięki spikerowi. A pięć śmigłowców zademonstrowało całą potęgę rodzimego lotnictwa" - wyjaśnił reżyser.
zew, PAP