Władze syryjskie winą za śmierć większości ludzi obarczają "zbrojne grupy sabotażystów" wspierane przez islamistów, które, jak twierdzą, zabiły ponad 120 żołnierzy i policjantów. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że niektórych żołnierzy zastrzelili agenci służb bezpieczeństwa za odmowę strzelania do cywilów.
Od wybuchu protestów w Syrii przed dwoma miesiącami władze tego kraju nie wpuszczają do niego większości zagranicznych mediów, toteż, jak pisze Reuters, trudno jest zweryfikować doniesienia o aktach przemocy. Opozycja wciąż organizuje protesty, mimo że służby Asada tłumią je siłą, nie reagując na głosy oburzenia z zagranicy i międzynarodowe sankcje nałożone na najważniejszych funkcjonariuszy państwowych, w tym na samego prezydenta.
PAP, arb