Kadyrow przegrał przed moskiewskim sądem

Kadyrow przegrał przed moskiewskim sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ramzan Kadyrow (fot. Wikipedia) 
Chamowniczeski Sąd Rejonowy w Moskwie uniewinnił przewodniczącego stowarzyszenia Memoriał Olega Orłowa, oskarżonego o zniesławienie prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Sąd orzekł, że "wina podsądnego nie znalazła potwierdzenia w dowodach, zbadanych w toku postępowania".
W lipcu 2009 roku Orłow obarczył Kadyrowa polityczną odpowiedzialnością za śmierć Natalii Estemirowej, przedstawicielki Memoriału w Czeczenii. Czeczeński prezydent poczuł się tym dotknięty i wystąpił z dwoma powództwami przeciwko Orłowowi - cywilnym i karnym. Proces cywilny wygrał - w październiku 2009 roku Twerski Sąd Rejonowy w Moskwie zobowiązał szefa Memoriału do wypłacenia Kadyrowowi 20 tys. rubli (720 dolarów) jako zadośćuczynienia za narażenie na szwank jego reputacji. W styczniu 2010 roku Moskiewski Sąd Miejski utrzymał w  mocy wyrok Twerskiego Sądu Rejonowego.

"Brak znamion przestępstwa"

Chamowniczeski Sąd Rejonowy był innego zdania. - Analiza materiałów sprawy pozwala na wyciągnięcie wniosku o braku znamion przestępstwa w działaniach Orłowa - oświadczył. Wcześniej prokurator ocenił, że przewodniczący Memoriału rzeczywiście zniesławił Kadyrowa, i wniósł o wymierzenie mu kary grzywny w wysokości 150 tys. rubli (5,4 tys. dolarów). Adwokat prezydenta Czeczenii Andriej Krasnienkow żądał dla Orłowa trzech lat łagru. Wtorkowy wyrok nie jest prawomocny.

Aktywistka uprowadzona i zamordowana

Estemirowa została uprowadzona 15 lipca 2009 roku w pobliżu swego domu w stolicy republiki, Groznym. W  kilka godzin później znaleziono ją zabitą w sąsiedniej Inguszetii. Po tragedii szef Memoriału oświadczył, że to Kadyrow ponosi polityczną odpowiedzialność za śmierć aktywistki tej organizacji pozarządowej broniącej praw człowieka i dokumentującej stalinowskie zbrodnie, gdyż stworzył w rządzonej przez siebie republice atmosferę strachu.

W toku obecnego procesu Orłow oświadczył, że nie przyznaje się do  winy i nie wycofuje swoich opinii na temat prezydenta Czeczenii. Zaznaczył też, że nie oskarża go o współudział w tej zbrodni. Z kolei Kadyrow, który zeznawał za pośrednictwem łącza wideo, oznajmił, że Estemirowa swoją działalnością bardziej szkodziła Czeczenii, niż przynosiła jej pożytek. W lipcu 2010 roku Kadyrow nazwał aktywistów Memoriału "wrogami ludu, wrogami prawa i wrogami państwa". Obrońcy praw człowieka zwrócili się wtedy do prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, by bronił działaczy organizacji pozarządowych pracujących w  Czeczenii przed groźbami jej władz.

Kreml przymyka oko

Kreml w zamian za utrzymywanie chwiejnego pokoju w Czeczenii przymyka oko na twarde rządy Kadyrowa i akty przemocy, jakich dopuszczają się tam jego ludzie. 34-letni Kadyrow, były rebeliant, który przeszedł na stronę Moskwy, jest prezydentem Czeczenii od 2007 roku. Wcześniej przez dwa lata był premierem tej republiki położonej na rosyjskim Północnym Kaukazie. Uchodzi za faworyta Władimira Putina. W 2004 roku w wyborach prezydenckich w Rosji kierował jego sztabem wyborczym w Czeczenii. Kilkakrotnie proponował, by Putin został dożywotnim prezydentem Rosji. Wyznał nawet publicznie, że  kocha Putina, a jedną z głównych ulic w Groznym nazwał Prospektem Putina. Władzę w republice sprawuje twardą ręką. Obrońcy praw człowieka oskarżają go o łamanie praw człowieka, stosowanie tortur, a nawet zabójstwa polityczne. Zarzucają mu też przymusową islamizację Czeczenii.

Kadyrow, skromny generał-major

Kadyrow kultywuje wizerunek skromnego przywódcy i dobrego muzułmanina przywiązanego do tradycji. W deklaracji majątkowej przyznał się tylko do posiadania niewielkiego mieszkania i kilkuletniej łady. Odbył pielgrzymkę do Mekki, jest ojcem sześciorga dzieci, zaleca muzułmankom zakrywanie głowy chustą i zabronił korzystania z automatów do gier losowych. W listopadzie 2010 roku prezydent Miedwiediew mianował Kadyrowa generałem-majorem milicji. Natomiast poprzednik Miedwiediewa odznaczył go najwyższym odznaczeniem państwowym - złotą gwiazdą Bohatera Rosji.

zew, PAP