Demonstranci wdarli się na teren pałacu prezydenckiego na Cyprze

Demonstranci wdarli się na teren pałacu prezydenckiego na Cyprze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dimitris Christofias - prezydent Cypru (fot. Wikipedia) 
Kilkuset uczestników demonstracji przeciwko zaniedbaniom, które ich zdaniem doprowadziły do śmierci 12 osób w poniedziałkowej eksplozji w bazie wojskowej na południu Cypru, wdarło się we wtorek wieczorem na teren pałacu prezydenckiego w stołecznej Nikozji.
Domagając się pociągnięcia do odpowiedzialności przedstawicieli władz i ustąpienia prezydenta Dimitrisa Christofiasa, niektórzy demonstrujący rzucali w policję kamieniami. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego i granatów ogłuszających, gdy protestujący wdzierali się na teren pałacu.

Dopiero przed bramą znajdującą się ok. 100 metrów od pałacu policji udało się powstrzymać uczestników demonstracji, wśród których byli nacjonaliści. Nie jest jasne, czy w budynku przebywał wówczas cypryjski prezydent. Do próby wtargnięcia do siedziby szefa państwa doszło po pokojowej demonstracji, w której według agencji AP uczestniczyło ok. 10 tys. osób. Protestujący nieśli transparenty z napisem: "Zaniedbanie jest przestępstwem".

W poniedziałek w składzie amunicji w bazie wojskowej w Zygi, na południu wyspy doszło do wybuchu, w którym zginęło 12 osób, a ponad 60 zostało rannych. Władze wykluczyły sabotaż. Minister obrony Cypru i szef Gwardii Narodowej podali się do dymisji. Według publicznego radia, w bazie eksplodowała znajdująca się w  kontenerach amunicja irańska. Zgodnie z sankcjami ONZ została ona przechwycona i skonfiskowana w styczniu 2009 roku przez cypryjskie władze na płynącym do Syrii frachtowcu. Według Izraela, była ona przeznaczona dla Strefy Gazy.

W wyniku eksplozji wyłączono największą na Cyprze elektrownię w mieście Wasilikos. Jej wyłączenie spowodowało kłopoty na międzynarodowych lotniskach w Larnace i Pafos; jednak zasilanie po pewnym czasie wznowiono. Władze zaapelowały do ludności, aby mimo 40-stopniowych upałów oszczędzano prąd.

pap, ps