Prawo do suwerenności nad znaczną częścią Morza Południowochińskiego roszczą Chiny, a do wysp na tym akwenie - w tym Paracelskich i Spratly - m.in. Wietnam, Tajwan, Malezja, Brunei i Filipiny. Przypuszcza się, że w regionie tym znajdują się podmorskie złoża ropy naftowej i gazu. W ostatnich miesiącach napięcie wokół wysp wzrosło.
Filipiński minister spraw zagranicznych Albert del Rosario oskarżył Chiny o "siedem wtargnięć na suwerenny teren" od końca lutego. Z kolei Wietnam w połowie czerwca przeprowadził u swoich wybrzeży Morza Południowochińskiego ćwiczenia wojskowe z użyciem ostrej amunicji. Władze w Hanoi twierdzą, że chiński statek przeciął kable podłączone do wietnamskich jednostek poszukiwawczych. Natomiast Chiny oskarżają statki wietnamskie o nielegalne wpłynięcie na wody terytorialne i narażenie na niebezpieczeństwo chińskich rybaków.
- Ostatnie wydarzenia na Morzu Południowochińskim zagrażają pokojowi i stabilności - oceniła Clinton. Dodała, że te wydarzenia budzą zaniepokojenie USA. Incydenty związane z poszukiwaniem złóż gazu i ropy na wodach wokół wysp "zagrażają życiu na morzu, zwiększają napięcie, naruszają wolność żeglugi oraz stanowią zagrożenie dla handlu i rozwoju gospodarczego" - podkreśliła sekretarz stanu USA.
Podczas gdy Waszyngton wzywa do rozwiązania sporów terytorialnych w ramach negocjacji wielostronnych, Pekin opowiada się za dwustronnymi negocjacjami ze swoimi sąsiadami. 21 lipca Chiny oraz kraje ASEAN przyjęły "mapę drogową", która - zdaniem Clinton - jest "pierwszym ważnym krokiem" w celu rozwiązania sporu. Amerykańska sekretarz stanu zaapelowała jednocześnie do stron konfliktu, by "przyspieszyły wysiłki w celu stworzenia kodeksu postępowania na Morzu Południowochińskim".
PAP, arb