Wielka Brytania: w Birmingham płoną samochody

Wielka Brytania: w Birmingham płoną samochody

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. FORUM 
W West Bromwich, w rejonie Birmingham, podpalono kilka samochodów, a w pobliskim Wolverhampton doszło do pojedynczych przypadków zakłócenia porządku publicznego - poinformowała policja regionu zachodnich Midlandów. W Birmingham, drugim co do wielkości mieście w Anglii, już 8 sierpnia doszło do rozruchów. Policja aresztowała tam 130 osób.
Napięta sytuacja panuje także w Salford, w okolicach Manchesteru, gdzie prewencyjnie zamknięto jedną z ulic i skierowano szturmowe oddziały policji z psami. W centrum Manchesteru podpalono sklep Miss Selfridge. Policja poinstruowała ludzi, by trzymali się z dala od centrum miasta -  poinformowała telewizja Channel 4.

W Londynie porządku pilnować będzie w nocy 16 tys. policjantów. Wiele sklepów i urzędów zamknęło się przed czasem. Policja ostrzegła władze dzielnic Wandsworth, Wimbledon i Putney w południowo-zachodnim Londynie przed spodziewanymi na ich terenie rozruchami. Najnowsze dane policyjne mówią o aresztowaniu 563 osób w  Londynie, z czego 105 postawiono już zarzuty. W wyniku ulicznych walk 111 funkcjonariuszy policji zostało rannych. Policja opublikowała też - w celu identyfikacji - pierwsze zdjęcia uczestników zajść z kamer ulicznych.

Wieczorem 8 sierpnia w samochodzie w dzielnicy Croydon znaleziono 26-letniego mężczyznę z ranami postrzałowymi, który zmarł po  przewiezieniu w szpitalu. Nie wiadomo, czy śmierć miała związek z rozruchami. O życie walczy też ok. 60-letni mężczyzna zaatakowany przez uczestników rozruchów w dzielnicy Ealing w  chwili, gdy mężczyzna usiłował wygasić pożar pojemnika na śmieci. Laburzystowska posłanka Diane Abbott, kojarzona z akcjami w  obronie praw obywatelskich, reprezentująca dzielnicę Hackney, w której doszło do ulicznych walk, nieoczekiwanie zaapelowała o  wprowadzenie godziny policyjnej.

Stowarzyszenie Brytyjskich Towarzystw Ubezpieczeniowych (ABI) ocenia szkody materialne na kilkadziesiąt milionów funtów. Niektórzy poszkodowani sklepikarze nie mieli ubezpieczenia od szkód wywołanych przez uliczne rozruchy. Obecne zajścia uważane są za najpoważniejsze od 1985 r., gdy w londyńskiej dzielnicy Brixton doszło do zamieszek w reakcji na  przypadkowe postrzelenie czarnej kobiety podczas rewizji w jej domu.

PAP, arb