Partia Pracy: dajcie nam władzę, a łupieżców potraktujemy surowo

Partia Pracy: dajcie nam władzę, a łupieżców potraktujemy surowo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ed Miliband (fot. CBI) 
- Wielka Brytania potrzebuje nowej umowy społecznej, czytelnej dla biednych i bogatych oraz opartej na sprawdzonym systemie wartości wyznawanych przez ludzi pracy, pozwalającym odróżnić twórców bogactwa od łupieżców - sądzi lider Partii Pracy Ed Miliband.
- Partia Pracy zawsze będzie głosem ludzi, których wartości nie  mogą być pomijane. Rzucimy wyzwanie partykularnym interesom odnoszącym korzyści tam, gdzie premiowany jest niesłuszny system wartości - oświadczył na dorocznej konferencji partii w Liverpoolu. Wskazał w tym kontekście na postawę bankierów i finansistów dążących do szybkiego i maksymalnego "obłowienia się", bez liczenia się z  interesem gospodarki jako całości, subkulturę świata celebrytów opartą na podejściu "coś za nic" i wyznawaną przez wielkomiejskie gangi zasadę "zgarnąć, co się da". - Nigdy więcej nie należy wykorzystywać w partykularnych interesach systemu, który nie odpowiada wartościom i instynktom uczciwych obywateli. Potrzebna jest nam nowa umowa (społeczna), oparta na innym zestawie wartości - dodał.

Nieuzasadnione apanaże i łupieżcy

Podstawą proponowanej przez niego umowy jest "zależność wysokości nagrody od włożonego wysiłku", "wartości" i "odpowiedzialność od góry do  dołu". Wskazał, że np. w przydziale mieszkań socjalnych preferowani powinni być ci, którzy wnieśli wkład do lokalnej społeczności. Miliband potępił "nieuzasadnione" apanaże, z których korzystają osoby na kierowniczych stanowiskach w dużych korporacjach, oraz "łupieżców" odnoszących zyski z przejmowania firm i ogołacających je z majątku, a  także bankierów, którzy wzbogacają się nawet jeśli ich błędy spowodowały szkody w gospodarce.

Takiemu pojmowaniu biznesu i bankowości przeciwstawił Miliband własną wizję społeczną, w której nagradzana jest praca i odpowiedzialność, a  gospodarka nie jest zależna od sektora usług finansowych, tylko oparta na produkcji i przemyśle. Miliband skrytykował "zamknięte kręgi" i zorganizowane grupy interesów stosujące praktyki monopolistyczne. Jako przykład podał koncerny energetyczne. Jest to w Wielkiej Brytanii gorący temat w związku z  zapowiedzianymi latem dużymi podwyżkami cen gazu, na poziomie 16-18 proc.

Partia Pracy odcina się od niedawnych liderów

Miliband odciął się od swoich poprzedników Tony'ego Blaira i Gordona Browna, a także od fetowania przez poprzednie rządy Partii Pracy wieloletniego szefa Royal Bank of Scotland (RBS) Freda Goodwina (2001-09). RBS został faktycznie znacjonalizowany przez podatników w 2008 r., po  tym gdy agresywna ekspansja forsowana przez Goodwina doprowadziła bank na krawędź upadku. Obecnie skarb państwa jest właścicielem ponad 80 proc. udziałów RBS. Bank ma na koncie najwyższą roczną stratę w historii brytyjskich korporacji: 24,1 mld funtów.

Opinię publiczną oburzyła zawrotnie wysoka emerytura 50-letniego Goodwina, ustalona początkowo na 555 tys. funtów rocznie, a następnie po  negocjacjach z nim na 342,5 tys. W 2004 r. z rekomendacji rządu Goodwin otrzymał wysokie wyróżnienie od Elżbiety II, a w 2009 r. wyszło na jaw, że nigdy nie miał nawet formalnego przygotowania technicznego i  bankowego.

Miliband posłużył się przykładem Goodwina, by zilustrować główną tezę swego przemówienia, iż należy odejść od tolerowania praktyk szybkiego wzbogacania się niewielkim nakładem pracy w ostatnich 30 latach (począwszy od rządów Margaret Thatcher, która uwolniła system finansów, dokonując deregulacji - red.).

Dla jednych ulgi, dla drugich domiar

- Przyszły rząd Partii Pracy będzie się posługiwał systemem ulg podatkowych, regulacji i rządowych zamówień, by nagrodzić firmy wnoszące wkład do społeczności, w których działają - zaznaczył. - W XXI wieku wybór sprowadza się do tego, czy jest się po stronie twórców bogactwa, czy ogołacających (cudzy) majątek. Przed długie lata byliśmy wobec tego wyboru neutralni. Zarówno twórcy bogactwa, jak i  łupieżcy pod względem podatku, regulacji i doceniania byli traktowani tak samo. Pod moimi rządami nie będą - podkreślił.

"Coś za nic" to pomysł Partii Pracy

Współprzewodnicząca partii konserwatywnej baronessa Sayeeda Warsi powiedziała BBC, że subkultura "coś za nic" rozkwitła w okresie 13 lat rządów laburzystowskich, a jeśli Milibandowi rzeczywiście zależałoby na  jej zmianie, to nie powinien się przeciwstawiać konserwatywnym planom reformy systemu świadczeń socjalnych, które mają za cel uczynienie pracy opłacalną.

zew, PAP