"Dziś ponad połowa spośród tych 33 górników, którzy byli przed rokiem bohaterami pierwszych stron gazet na całym świecie, nie ma pracy" - pisze w korespondencji z Chile zamieszczonej w wydaniu elektronicznym hiszpański dziennik "Publico". "Obsypywani wtedy podarkami przez najrozmaitsze firmy, pokazywani przez telewizje całego świata dziś w większości borykają się z urazami psychicznymi i fizycznymi, które są następstwem straszliwej katastrofy, jaką przeżyli. Większość nie ma pracy, ponieważ przedsiębiorstwa nie chcą ich zatrudniać z obawy o ich stan psychiczny" - pisze gazeta.
Odpowiedzialność za zawał w kopalni - przypominają z okazji rocznicy chilijskie media - ponoszą jej właściciele oraz państwo chilijskie, które nie wypełniło należycie swej powinności z tytułu obowiązkowego nadzoru warunków wydobycia i bezpieczeństwa pracy w kopalni. Sprawy o milionowe odszkodowania dla ofiar katastrofy toczą się przed sądem powoli.
Jeden z uratowanych górników, Omar Reygadas, w wypowiedzi, której udzielił z okazji rocznicy chilijskiemu dziennikowi "La Nacion", oświadczył: "Jeszcze ważniejsze niż pieniądze jest dla nas to, aby państwowy urząd Sernageomin, którego zadaniem jest badanie stanu bezpieczeństwa w kopalniach, robił to uczciwie, aby nie wydarzyła się więcej taka katastrofa, jak w San Jose".
zew, PAP