Rankiem 17 października siły lojalne wobec prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Salaha zabiły w Sanie ośmiu zwolenników przywódcy plemiennego, który przeszedł w marcu na stronę opozycji. W Sanie podczas starć zabito też czterech cywili, a trzy osoby zginęły w centrum miasta podczas wybuchu pocisków moździerzowych, które trafiły w obóz protestujących tam ludzi.
W nocy z 16 na 17 października w Sanie wybuchły gwałtowne starcia między siłami Salaha a bojownikami, którzy domagają się ustąpienia prezydenta. Do walk doszło w centrum, gdzie protestujący okupują plac Zmiany, i na północy miasta, w dzielnicy Al-Hasaba, gdzie przebywają zwolennicy szejka Sadika al-Ahmara, stojącego na czele najsilniejszej w Jemenie konfederacji plemiennej Haszidów. Al-Hasaba była przez cały dzień areną zaciętych starć między zwolennikami al-Ahmara i Salaha.
W Taizz, 270 km na południowy zachód od Sany, zginęła 16 października zastrzelona przez policję uczestniczka manifestacji. Następnego dnia przeciwko jej śmierci protestowało tam tysiące kobiet - podała agencja AFP. Według agencji AP w Taizz podczas protestu prorządowe siły strzelały do protestujących i zabiły jednego mężczyznę.
Pomimo trwających od miesięcy protestów i międzynarodowych nacisków rządzący od 33 lat prezydent Salah, oskarżany o korupcję i nepotyzm, odmawia ustąpienia ze stanowiska i odrzuca plan pokojowego przekazania władzy, opracowany przez monarchie znad Zatoki Perskiej.PAP, arb
