W wystąpieniu, które media nazwały wyzwaniem rzuconym Berlusconiemu, Bersani oznajmił że "jego partia proponuje pakt na rzecz rządu zwolennikom postępu i siłom umiarkowanym, by utworzyć większość dla odbudowy kraju i wspierania odrodzenia Włoch". - Nie dążymy do przewrotu koalicyjnego. Jeżeli dojdzie do przerwy i zmiany polityki, jesteśmy gotowi na nowy rząd - mówił Bersani, przedstawiając warunki konieczne dla powołania gabinetu przejściowego. - Od dawna powtarzamy, że wszystkie kraje zagrożone tym kryzysem udzieliły odpowiedzi, albo zmieniając rząd, albo przyspieszając wybory - zauważył przywódca Partii Demokratycznej. - My byliśmy zawsze gotowi na oba rozwiązania - dodał.
Lider Partii Demokratycznej przypomniał, że jego ugrupowanie od dawno mówiło, iż "Berlusconi musi odejść, bo doprowadził do katastrofy". - Trzeba iść naprzód, bo euro to nie choroba. Chorobą jest Europa prawicy, Europa pani Merkel i pana Sarkozy'ego. Jeśli chodzi o Berlusconiego, to on w tej tragedii zarezerwował sobie miejsce, ale tylko w karykaturze - podkreślił Bersani. - Jasne jest, że za ten wstyd będzie musiał odpowiedzieć - dodał. Przywódca centrolewicowej partii zarzucił ponadto prawicy, że "rzuciła Europę na kolana, począwszy od tego, jak zareagowano na kryzys w Grecji".
W odpowiedzi na wiec na Lateranie premier Berlusconi zauważył, że "w rzymskich pałacach krąży czcze gadanie i plotki na jeden temat: dymisja tego rządu". - Przykro mi, że rozczarowuję tych, którzy z nostalgią wspominają Pierwszą Republikę, gdy rządy pracowały średnio po 11 miesięcy, ale odpowiedzialność wobec naszych wyborców i kraju narzuca nam i naszemu rządowi konieczność kontynuowania batalii obywatelskiej, którą prowadzimy w tym trudnym momencie kryzysu - zapowiedział Berlusconi. - Zostaję tam, gdzie jestem - dodał, po raz kolejny odrzucając apele o dymisję.
PAP, arb