Śmigłowiec Mi-6, który zaginął przed tygodniem na rosyjskiej Dalekiej Północy, mógł eksplodować w powietrzu, a jego szczątki mogły wpaść do Oceanu Arktycznego.
Taką hipotezę wysunęli w środę prowadzący dochodzenie w tej sprawie.
Wg Olega Bieriestiewicza, za taką wersją przemawia to, że długotrwałe poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów, brak informacji o awaryjnym lądowaniu, przede wszystkim zaś brak jakichkolwiek sygnałów ze strony załogi i pasażerów, którzy mieli do dyspozycji telefony satelitarne.
Poszukiwania śmigłowca będą kontynuowane wszystkimi dostępnymi środkami, także na morzu - poinformowały rosyjskie władze.
W chwili, gdy stracono z nim kontakt w minioną środę, śmigłowiec leciał nad bezludną okolicą Autonomicznego Obwodu Tajmyrskiego (Dołgońsko-Nienieckiego). Eksperci nie wykluczają jednak, że Mi-6 mógł przelecieć nad celem swej podróży - przylądkiem Eklips i znaleźć się nad morzem.
Śmigłowiec Mi-6 leciał z Norylska przez Dikson na Eklips. Na pokładzie znajdowało się dziewięciu członków załogi i 12 pasażerów - uczestników ekspedycji geologicznej.
nat, pap
Wg Olega Bieriestiewicza, za taką wersją przemawia to, że długotrwałe poszukiwania nie przyniosły żadnych rezultatów, brak informacji o awaryjnym lądowaniu, przede wszystkim zaś brak jakichkolwiek sygnałów ze strony załogi i pasażerów, którzy mieli do dyspozycji telefony satelitarne.
Poszukiwania śmigłowca będą kontynuowane wszystkimi dostępnymi środkami, także na morzu - poinformowały rosyjskie władze.
W chwili, gdy stracono z nim kontakt w minioną środę, śmigłowiec leciał nad bezludną okolicą Autonomicznego Obwodu Tajmyrskiego (Dołgońsko-Nienieckiego). Eksperci nie wykluczają jednak, że Mi-6 mógł przelecieć nad celem swej podróży - przylądkiem Eklips i znaleźć się nad morzem.
Śmigłowiec Mi-6 leciał z Norylska przez Dikson na Eklips. Na pokładzie znajdowało się dziewięciu członków załogi i 12 pasażerów - uczestników ekspedycji geologicznej.
nat, pap