Zranił ciężko trzech Senegalczyków, którzy walczą w szpitalu o życie. Mężczyzna wrócił do samochodu. Popełnił samobójstwo, prawdopodobnie na widok zmierzających do niego policjantów. Strzelał z pistoletu o dużym kalibrze - podała policja. Włoskie media poinformowały, że sprawca zbrodni pisał książki o tematyce fantasy, pełne magii i alchemii.
Prezydent Włoch Giorgio Napolitano w nocie wydanej w związku z tragedią napisał, że przeżył "głęboki wstrząs" z powodu dramatycznych wydarzeń we Florencji i dodał, że był to "barbarzyński mord na zagranicznych pracownikach". W oświadczeniu Pałacu Prezydenckiego podkreślono, że Napolitano przyłącza się do "powszechnych uczuć wyrzeczenia się wszelkiego głoszenia i okazywania rasistowskiej i ksenofobicznej przemocy". Do wszystkich władz politycznych i społeczeństwa włoskiego szef państwa zaapelował o przeciwdziałanie "narodzinom wszelkich form nietolerancji oraz o szerzenie tradycji otwarcia i solidarności w kraju".
Na wieść o tym, co stało się we Florencji, mieszkająca tam społeczność imigrantów z Senegalu zorganizowała manifestację, która wyruszyła na plac przed katedrą. W trakcie demonstracji doszło do napięć i aktów wandalizmu. Niektórzy uczestnicy pochodu zażądali pokazania ciała mordercy, gdy dowiedzieli się, że zmarł tuż po tym, gdy do siebie strzelił. Jeden z demonstrantów w asyście policji został zaprowadzony w miejsce, gdzie leżało ciało sprawcy. Senegalczyk ogłosił następnie innym uczestnikom wiecu, że mężczyzna nie żyje.
Na wiec przed katedrą przybyli miejscowi politycy. Zakończył się on modlitwą. Ze wszystkich stron płyną słowa potępienia dla tego czynu. Lider wspólnoty senegalskiej we Włoszech, socjolog Aly Baba Faye powiedział, że morderca był "uzbrojony w rasizm".
zew, arb, PAP