Miloszević winny masowej zbrodni

Miloszević winny masowej zbrodni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Slobodan Miloszević starł się w  środę na sali sądowej ze świadkiem oskarżenia, reporterką BBC, zarzucając jej brak obiektywizmu w sprawie masakry więźniów w  Dubravie w Kosowie.
38-letnia Jacky Rowland, była korespondentka telewizji BBC w  Belgradzie, zeznając przeciwko byłemu prezydentowi Jugosławii opowiedziała o swych wizytach w dubravskim więzieniu 21 i 24 maja 1999 roku. Widziała wówczas ciała zabitych więźniów. Serbowie, którzy sprowadzili do Dubravy dziennikarzy, twierdzili, że ludzie ci padli ofiarą bombardowań NATO.
"Miałam poważne wątpliwości, że ci wszyscy więźniowie zginęli w  wyniku bombardowania NATO" - powiedziała sądowi Rowland.
Miłoszević samodzielnie prowadzi swą obronę. Dziennikarka wyjaśniła, że swe wątpliwości oparła na wyglądzie ciał.
"Widzę, że ma pan obie ręce, nietknięte ciało. Gdyby był pan, uchowaj Boże, trafiony przez bombę, myślę, że byłabym w stanie powiedzieć po obejrzeniu pańskiego ciała, iż zginął pan w ten sposób" - zwróciła się do Miloszevicia dziennikarka.
Zeznający dzień wcześniej były więzień Dubravy, albański nauczyciel Musa Krasniqi, opowiadał, jak serbscy strażnicy i  policjanci nazajutrz po bombardowaniu NATO dokonali masakry, strzelając w tłum więźniów z broni automatycznej i granatników. Według niego, w nalocie zginęło ok. 20 więźniów, pozostałych zaś  zabili Serbowie.
Brytyjska dziennikarka podkreśliła obiektywizm i bezstronność materiałów BBC.
Część dziennikarzy uważa, że powinni zeznawać jedynie wówczas, gdy ich świadectwo ma kluczowe znaczenie dla sprawy, a posiadanych przez nich informacji nie można uzyskać w inny sposób.
Po brytyjskiej dziennikarce przed sędziami stanęła Albanka z Kosowa, Lirij Imeraj, która w masakrze dokonanej w marcu 1999 r. straciła męża, teściową oraz sześcioro z dziewięciorga dzieci, z których najmłodsze miało dwa lata, a najstarsze 21 lat.
Pani Imeraj zeznała, że jej rodzinę wymordowali Serbowie. Mordu dokonano na podwórku domostwa Imerajów. Z jej zeznań wynika, że  ciała przeleżały potem trzy miesiące, zanim doczekały się pochówku.
Przystępując do przesłuchania wdowy Miloszević złożył jej wyrazy współczucia. Zasugerował jednak, że masakra była dziełem albańskich partyzantów albo walczących u ich boku mudżahedinów. "To na pana rozkaz zginęła moja rodzina. Niech pan sobie zatrzyma dla siebie swoje przeprosiny" - odparła pani Imeraj. Widocznie nie we wszystkich przypadkach wyrazy współczucia wystarczą.
mg, pap