"Dokopiemy władzy". Internauci kontra Ukraina

"Dokopiemy władzy". Internauci kontra Ukraina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ukraińskie strony rządowe są atakowane przez tysiące internautów (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Na Ukrainie drugą dobę trwają zmasowane ataki hakerskie na strony internetowe władz centralnych. Po witrynie administracji prezydenta i MSW ofiarą hakerów padły serwisy rządu, Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Banku Narodowego i rządzącej Partii Regionów.
Uczestnicy akcji przekazali za pośrednictwem mediów, że ataki nie są przez nikogo koordynowane, a dokonują ich przede wszystkim zwykli użytkownicy internetu. Są wśród nich jednak również specjaliści, którzy twierdzą, że otrzymują wsparcie od "przyjaciół" z Polski i USA i liczą na pomoc grupy hakerskiej Anonymous. "Kiedy zhakowaliśmy stronę prezydenta stało się jasne, że władze nie są na takie działania przygotowane. Zaczął się szturm na inne witryny. Jedynym naszym problemem był brak koordynacji. Nasza grupa, która reprezentuje jedno z  dużych miast centralnej Ukrainy, ma kolegów w Polsce i w Stanach. To właśnie oni zajęli się stronami Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i Rady Ministrów" - czytamy w liście anonimowego hakera, opublikowanym przez gazetę internetową "Ukrainska Prawda".

Atak na rządowe strony internetowe to odpowiedź na działania władz Ukrainy, które zamknęły popularny portal wymiany plików Ex.ua. Milicja zarzuciła właścicielom portalu nielegalne rozpowszechnianie chronionych prawami autorskimi programów komputerowych, nagrań muzycznych i filmów. Funkcjonariusze skonfiskowali 200 serwerów z około 6 tysiącami terabajtów informacji.

Witryny instytucji państwowych są atakowane metodą DDoS, która prowadzi do przeciążenia łączy poprzez wysyłanie za ich pośrednictwem wielkiej liczby zapytań. W ukraińskim internecie krążą dokładne instrukcje, dzięki którym do akcji może przyłączyć się praktycznie każdy. "Naszym celem jest pokazanie społeczeństwu, że władze nie są tak straszne, jak chcą wyglądać. I że można im >dokopać<" - napisał haker, cytowany przez "Ukrainską Prawdę".

PAP, arb