Belgia: przebrał się za kobietę, by... przeprowadzić zamach na wolność słowa

Belgia: przebrał się za kobietę, by... przeprowadzić zamach na wolność słowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na uniwersytecie ULB w Brukseli doszło do zamachu na wolność wypowiedzi - twierdzi jego rektor i wielu belgijskich polityków. Grupa około 50 muzułmanów uniemożliwiła przeprowadzenie debaty o skrajnej prawicy, a mówczyni wychodziła w towarzystwie ochroniarzy.
Chodzi o debatę, która odbyła się na Wolnym Uniwersytecie Brukselskim (ULB) i została przerwana zaledwie po kilku minutach. Belgijskie media od dwóch dni pełne są emocjonalnych komentarzy i zadają pytania o wolność słowa w kraju. W debacie zatytułowanej "Czy ze skrajną prawicą należy rozmawiać" miała zabrać głos francuska dziennikarka Caroline Fourest, autorka m.in. autobiografii Marine Le Pen, kandydatki Frontu Narodowego w zaplanowanych na kwiecień-maj wyborach prezydenckich we Francji. Jednak około 50 osób, głównie wywodzących się ze wspólnoty arabsko-muzułmańskiej, jak relacjonuje "Le Soir", uniemożliwiło gromkimi krzykami debatę, oskarżając uczestników debaty o "islamofobię". Fourest, zanim jeszcze rozpoczęła wykład, musiała opuścić salę pod opieką dwóch ochroniarzy. Całe zajście obserwowało około 500 zgromadzonych w auli osób, które kupiły bilety, by posłuchać odczytu.

Media informują, że grupą, która zakłóciła debatę, kierował zatrudniony na uniwersytecie ULB 43-letni asystent Souhail Chichah, pracujący także na uniwersytecie w Lyonie, w  środkowej Francji. 7 lutego Chichah przyszedł na debatę przebrany za muzułmańską kobietę. Zapewniał, że jest ateistą, ale chce potępić "islamofobię" francuskiej dziennikarki. Wszczęto przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne.

Rektor ULB Didier Viviers oświadczył, że  jest "zaszokowany tym poważnym zamachem na wolność słowa na  uniwersytecie, gdzie debata i szacunek dla drugiego człowieka są wartościami podstawowymi". Kilka organizacji i stowarzyszeń oraz socjaliści i liberałowie potępili przerwanie debaty. Wśród komentarzy nie brakuje ostrych słów o cenzurze, a nawet o "faszyzujących" metodach. Zdaniem wielu komentatorów incydent potwierdza, że na uniwersytecie ULB coraz trudniej prowadzić otwarte debaty. W przeszłości zdarzały się już bowiem podobne incydenty. W 2010 roku debata na temat wolności wypowiedzi zmieniła się w starcie przeciwników i zwolenników Izraela.

PAP, arb