Do nominacji potrzeba minimum 1144 delegatów. Z analiz i sondaży wynika, że Santorum, a także były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, który zdobył 105 delegatów, praktycznie nie mają już szans na dogonienie Romneya. Niewielkie szanse ma także wolnościowiec, senator Ron Paul.
Reguły gry
W większości pozostałych stanów, gdzie odbędą się prawybory, delegatów przydziela się na zasadzie proporcjonalnej, zgodnie z liczbą zdobytych głosów. Oznacza to, że rywale Romneya musieliby w wielu z nich wygrać z nim, i to z dużą przewagą - co, jak wskazują sondaże, nie wydaje się możliwe. W czterech stanach delegatów przydziela się na zasadzie "zwycięzca bierze wszystko", ale akurat tam - w Delaware, New Jersey, Utah i Dystrykcie Stołecznym Waszyngton - Romney jest zdecydowanym faworytem.
Romney już nie chce konkurować
Sztab Romneya, a także popierający go czołowi stratedzy i GOP przekonują, że przedłużanie prawyborów szkodzi partii, gdyż zmusza byłego gubernatora do negatywnej kampanii wyborczej, w której jego rywale wysuwają przeciw niemu rozmaite zarzuty polityczne i osobiste. Pogarsza to wizerunek Romneya i daje dodatkowe argumenty prezydentowi Barackowi Obamie w jego kampanii o reelekcję.
Przedłużająca się walka o nominację drenuje też fundusze Romneya, których będzie potrzebował na kampanię z Obamą. Jako urzędujący prezydent dysponuje on ogromnymi środkami
Rywale Romneya nie chcą rezygnować
Konkurenci Romneya odpowiedzieli negatywnie na apel jego obozu i republikańskiego establishmentu. Santorum oświadczył, że ubiega się o nominację jako przedstawiciel "zwykłych ludzi", w odróżnieniu o popieranego przez "machinę partyjną" Romneya.
Zdaniem Gingricha, Romney nie ma szans na pokonanie Obamy, gdyż "nie jest możliwe, by umiarkowany polityk wygrał tegoroczne wybory". Gingrich twierdzi, że zwyciężyć może tylko "prawdziwy konserwatysta" - taki jak on.
Sondaże pokazują, że spośród republikańskich kandydatów największe szanse na zwycięstwo z Obamą ma Ron Paul.
zew, PAP