Ban Ki Mun poinformował, że Annan planuje również spotkanie z opozycją syryjską. Annan, były sekretarz generalny ONZ, udaje się do Damaszku jako specjalny wysłannik ONZ i Ligi Arabskiej ds. kryzysu syryjskiego. 8 lutego Annan oświadczył, że jego zdaniem konflikt w Syrii może zakończyć tylko rozwiązanie polityczne, a dalsza militaryzacja jedynie pogorszy sytuację.
Tymczasem szef opozycyjnej Narodowej Rady Syryjskiej Burhan Ghaljun odrzucił apel wysłannika ONZ o dialog z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem. Zdaniem Ghaljuna rozwiązanie polityczne konfliktu nie jest możliwe bez presji militarnej wywieranej na władze. W wywiadzie udzielonym agencji Associated Press szef rady - głównego ciała opozycji syryjskiej - powiedział, że rozmowy z Asadem są bezcelowe, póki władze syryjskie zabijają swoich obywateli.
Ghuljan przyznał, że stanowisko Annana w sprawie konfliktu w Syrii jest rozczarowujące, a jego postulaty są nierealistyczne. - Takie komentarze nie dają wiele nadziei ludziom w Syrii, którzy każdego dnia są zabijani. Obawiam się, że tak jak wielu międzynarodowych wysłanników wcześniej, Annan zmierza do zmarnowania miesiąca lub dwóch na bezcelowe próby mediacji - ocenił opozycjonista. - Żadne rozwiązanie polityczne nie uda się, jeśli nie będzie mu towarzyszyć presja militarna na władze - dodał Ghaljun, który zarzucił Annanowi, że unika wspominania o istocie problemu, czyli używaniu przez władze nadzwyczajnych sił wojskowych do tłumienia protestów przeciwko Asadowi. - Miejmy nadzieję, że jako wysłannik międzynarodowy będzie miał do dyspozycji mechanizm służący zakończeniu przemocy - podsumował szef Narodowej Rady Syryjskiej.Początkowo pokojowe demonstracje w Syrii, inspirowane arabską wiosną i krwawo tłumione przez siły rządowe, przerodziły się z czasem w opór zbrojny. Według szacunków ONZ w wyniku tłumienia antyprezydenckich wystąpień oraz starć z dezerterami z armii, którzy dołączyli do opozycji, zginęło w Syrii co najmniej 7500 ludzi. Społeczność międzynarodowa ocenia, że odpowiedzialność za te ofiary spada w większości na władze w Damaszku.
PAP, arb