Suu Kyi apeluje do USA i Chin: nie traktujcie nas jak pole walki

Suu Kyi apeluje do USA i Chin: nie traktujcie nas jak pole walki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi zaapelowała 1 czerwca do USA i Chin, aby umacniając swe wpływy w regionie Azji i Pacyfiku, nie traktowały Birmy jak "pola walki (fot. PAP/EPA/BARBARA WALTON)
Przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi zaapelowała 1 czerwca do USA i Chin, aby umacniając swe wpływy w regionie Azji i Pacyfiku, nie traktowały Birmy jak "pola walki". Suu Kyi przebywa w Tajlandii, gdzie uczestniczy w regionalnym forum gospodarczym.

- Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, jaka jest pozycja Birmy, odkąd zbliżyła się do Stanów Zjednoczonych, i jak ta zmiana wpłynie na nasze relacje z Chinami - powiedziała opozycjonistka na konferencji prasowej z  okazji Forum Gospodarczego Azji Wschodniej w Bangkoku.

"Martwi mnie wizerunek Birmy"

- Martwi mnie jednak, gdy Birma postrzegana jest jako pole walki między USA i Chinami - przyznała podkreślając jednocześnie, że "nie musi tak być, gdyż Birma może stać się strefą harmonii" między tymi krajami.Suu Kyi przypomniała, że jej kraj i Chiny od kilkudziesięciu lat utrzymują dobre relacje.

Chiny to największy partner handlowy Birmy, od której kupuje surowce takie jak gaz ziemny czy ropa naftowa. Pekin czerpie również korzyści z  szerokiego dostępu do birmańskiego rynku zbytu. W zamian Chiny przez lata chroniły rządzoną przez wojskowych Birmę przed naciskami społeczności międzynarodowej. Korzystając z uprawnień stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, Pekin niejednokrotnie wetował projekty sankcji wobec Birmy.

Aung San Suu Kyi zwróciła się 1 czerwca z apelem do zagranicznych firm, by z "ostrożnym sceptycyzmem" podchodziły do reform podejmowanych przez cywilny rząd, który przed rokiem zastąpił juntę wojskową. Reformy te mogą zostać wstrzymane, jeśli stracą poparcie u wciąż wpływowej armii - podkreśliła.

Birma u progu kryzysu - winne bezrobocie

Opozycjonistka ostrzegła też, że jej krajowi grozi kryzys związany z  wysokim bezrobociem wśród młodych ludzi. Zwróciła się do firm, by  inwestując w Birmie, troszczyli się o tworzenie miejsc pracy i  podnoszenie kwalifikacji pracowników, a także by nie napędzali korupcji.

- Stopa bezrobocia wśród młodych Birmańczyków jest bardzo wysoka. To  bomba z opóźnionym zapłonem - podkreśliła Suu Kyi. Dlatego też Birma potrzebuje nowych miejsc pracy, "tylu ile da się stworzyć". - Zdaję sobie sprawę, że inwestycje przeprowadza się dla zysku, jednak nasz kraj musi mieć z nich tak sam pożytek jak ci, którzy ich dokonują - powiedziała.

W 2011 roku władzę w Birmie przejął nominalnie cywilny rząd. Prezydent Thein Sein rozpoczął dialog z demokratyczną opozycją i  zapowiedział dalsze reformy. Osiągnięto pojednanie z mniejszościami etnicznymi, zwolniono setki więźniów politycznych i przywrócono legalność opozycyjnej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji pani Suu Kyi.

Zmiany te spowodowały ocieplenie w stosunkach Birmy i USA, czego wyrazem stała się wizyta sekretarz stanu Hillary Clinton w tym kraju w  listopadzie 2011 roku. Była to pierwsza wizyta wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji od ponad 50 lat.

sjk, PAP