ONZ sprawdzi czy syryjska armia zmasakrowała cywilów

ONZ sprawdzi czy syryjska armia zmasakrowała cywilów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Obserwatorzy ONZ, na czele których stoi generał Robert Hood sprawdzą, czy w wiosce Tremseh doszło do masakry (fot. PAP/EPA/STR) 
Obserwatorzy ONZ dotarli do syryjskiej wioski Tremseh, 25 km na północny zachód od miasta Hama, by zbadać doniesienia o dokonanej tam przez siły reżimowe masakrze cywilów - poinformowała rzeczniczka misji obserwacyjnej Sausan Ghosheh.

Masakra ponad 200 osób w Tremseh spotkała się z międzynarodowym potępieniem. Reżim syryjski twierdzi, że była to operacja militarna przeciwko "terrorystom", jak Damaszek określa przeciwników reżimu, i że nie było ofiar wśród ludności cywilnej. Państwowa telewizja syryjska pokazywała ujętych "terrorystów", skonfiskowaną im rzekomo broń i amunicję.

W skład ekipy obserwatorów, którzy dotarli do Tremseh, wchodzą eksperci cywilni i wojskowi. BBC zwraca uwagę, że obserwatorzy ONZ już wcześniej ustalili, iż syryjskie siły reżimowe użyły do ataku na Tremseh czołgów, artylerii i śmigłowców. Podanej przez opozycję liczby około 220 ofiar śmiertelnych w Tremseh nie udało się dotąd zweryfikować korzystając z niezależnych źródeł. Jeśli opozycyjne doniesienia się potwierdzą, będzie to najtragiczniejszy dotąd incydent w trwającym od marca 2011 roku konflikcie.

Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun powiedział, że atak na te wioskę podaje w wątpliwość intencje prezydenta Syrii Baszara el-Asada, który twierdzi, że akceptuje plan pokojowy specjalnego wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej Kofiego Annana. Masakrę w Tremseh potępiły szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton i sekretarz stanu USA Hillary Clinton. W ich ocenie położona w zachodniej Syrii prowincja Hama, ze stolicą o tej samej nazwie, jest celem najokrutniejszych ataków i represji, do jakich doszło w ciągu 16 miesięcy powstania przeciwko Asadowi.

Powodem narastającego zaniepokojenia światowej opinii publicznej rozwojem sytuacji w Syrii stały się też doniesienia, według których rząd syryjski rozpoczął przemieszczanie części swego potężnego arsenału broni chemicznej. Według amerykańskiego dziennika "Wall Street Journal" reżim wywozi ją obecnie z magazynów, w których była składowana. Chodzi o sarin, gaz musztardowy i cyjanek. Amerykański dziennik pisał, że "niektórzy amerykańscy funkcjonariusze" obawiają się, iż rząd w Damaszku "będzie chciał użyć tej broni przeciwko cywilnym powstańcom". Zdaniem innych urzędników, których dziennik również nie zidentyfikował, być może chodzi jednak o zabezpieczenie broni chemicznej, aby nie trafiła ona w ręce powstańców.

PAP, arb