"Pozbądźmy się rządu". Marsz pamięci ofiary samospalenia w Izraelu

"Pozbądźmy się rządu". Marsz pamięci ofiary samospalenia w Izraelu

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Ponad tysiąc osób uczestniczyło wieczorem w marszu w Tel Awiwie, upamiętniającym śmierć Mosze Silmana, który podpalił się tydzień temu podczas protestu przeciw drożyźnie. Przed rokiem w takich protestach brały udział setki tysięcy ludzi.

"Wszyscy jesteśmy Mosze Silmanem" - krzyczeli demonstranci w Tel Awiwie. "Nie ma pokoju, nie ma państwa opiekuńczego, pozbądźmy się rządu" - głosił baner nad głowami zgromadzonych, w tle powiewała potężna izraelska flaga. Kilkusetosobowe demonstracje odbyły się też w Jerozolimie i Hajfie.

Samospalenie Mosze Silmana, który zmarł wskutek doznanych poparzeń, premier Benjamin Netanjahu nazwał "osobistą tragedią". - To, co przydarzyło się Silmanowi, nie powinno być postrzegane jako osobista tragedia, ale jako wspólny dramat - skomentował deputowany z lewicowej partii Merec Ilan Gilon, a w ślad za nim powtarzały to kolejne gazety i komentatorzy.

Spirala długów

Historia 57-letniego Silmana odzwierciedla problemy dziesiątków tysięcy osób w Izraelu - twierdzą eksperci. Silman, drobny przedsiębiorca, z różnych przyczyn, często niezależnych od niego, wpadł w spiralę długów. Po zawale nie mógł pracować, starał się bezskutecznie o zapomogę na czynsz od państwa. Mogą na nią liczyć osoby bezdomne, czyli według definicji izraelskiego ministerstwa ds. mieszkalnictwa nieposiadające domu w ciągu ostatnich 30 lat.

Powołując się właśnie na tę zasadę, ministerstwo odmówiło finansowego wsparcia m. in. małżeństwu z czwórką dzieci. Rodzina musiała sprzedać dom kilka lat temu, by wyjść z długów - informował dziennik "Haarec". Izraelskie media przez cały tydzień przytaczały historie pokazujące niewydolność systemu pomocy. Wspominały też, że od samospalenia Silmana kolejne osoby w trudnej sytuacji finansowej porywają się na własne życie lub grożą samobójstwem.

System wymaga naprawy?

Aby zapobiec podobnym dramatom, rząd powołał specjalny zespół, w którego skład weszli dyrektorzy Narodowego Instytutu Ubezpieczeń i urzędnicy ministerstwa ds. społecznych. Ich zadaniem jest wyłapanie osób w najtrudniejszej sytuacji i zaoferowanie im pomocy. Ale komentatorzy uważają, że to to tylko środek doraźny, a potrzebna jest naprawa całego systemu.

Fala protestów społecznych przeciwko wzrostowi kosztów utrzymania, która przetoczyła się przez Izrael latem zeszłego roku, poszerzyła ramy dyskursu publicznego o postulat sprawiedliwości społecznej i większej równości.

Symboliczny serek

W ciągu roku od wybuchu masowych demonstracji Izraelczycy płacą mniej za wiele podstawowych produktów żywnościowych, m.in. za biały serek, którego wysoka cena stała się symbolem rosnących kosztów życia. Wzrosły za to ceny benzyny i prądu; ale ekonomiści twierdzą, że ceny poszłyby jeszcze bardziej w górę, gdyby nie interwencja rządu obawiającego się kolejnej fali demonstracji.

Nie poprawiła się za to sytuacja na rynku mieszkaniowym. Ceny sprzedawanych nieruchomości pozostały na tym samym poziomie, wynajem podrożał o 9 proc. Średni czynsz za trzypokojowe mieszkanie w Tel Awiwie to w przeliczeniu ok. 5 000 zł. To właśnie brak pieniędzy na wynajem mieszkania pchnął Silmana do samobójstwa.

Demonstranci podzieleni

W zeszłorocznych protestach udział brały setki tysięcy ludzi, w tym roku zazwyczaj na ulicę wychodzi kilka tysięcy. Demonstracje zmieniły charakter; podzielili się liderzy protestów i zamiast jednego wspólnego marszu w Tel Awiwie odbywają się trzy różne. Mniej sprzyjające niż minionego lata są też media.

Hasła na demonstracjach mają coraz bardziej polityczny charakter. W jednym z ostatnich protestów w Hajfie razem szli Palestyńczycy z Izraela i Żydzi, domagając się końca kosztownej okupacji. Na sobotniej demonstracji próbowała przemawiać palestyńska działaczka broniąca praw pracowniczych, ale obrzucona obelgami musiała przerwać.

Izraelczycy chcą "sprawiedliwości społecznej"

Mimo zmian charakteru protestów większość Izraelczyków wciąż je popiera. Ankieta, przeprowadzona przez dziennik "Haarec" w pierwszą rocznicę wybuchu masowych demonstracji pod koniec czerwca, pokazuje że 69 proc. respondentów wspiera ruch domagający się większej "sprawiedliwości społecznej".

Zeszłoroczne protesty osiągnęły też wymierne skutki. Niektóre zalecenia komisji Trajtenberga, powołanej przez Netanjahu w odpowiedzi na demonstracje, zostały zrealizowane. Rząd wprowadził m.in. darmowe przedszkola i podniósł o 1 proc. podatki dla firm, uchwalając jednocześnie ulgi podatkowe dla ojców.

Mała frekwencja na sobotnich marszach oznacza, że mimo deklarowanego w ankietach poparcia Izrael w tym roku prawdopodobnie nie doświadczy masowych protestów, a co za tym idzie - zmniejszy się presja na rząd.

zew, PAP