Ambasada szpiegów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według szefa białoruskiego KGB Leanida Jeryna, prawie połowa pracowników amerykańskiej ambasady w Mińsku to szpiedzy.
Szef białoruskiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego twierdzi, że największą aktywność wywiadowczą w jego kraju przejawiają właśnie służby specjalne Stanów Zjednoczonych.

"Działalność CIA i innych podobnych urzędów USA prowadzona jest na Białorusi pod przykrywką amerykańskiej ambasady w Mińsku. W  ciągu ostatnich lat KGB odnotowała wśród pracowników ambasady - posiadających status dyplomaty - stałą obecność około 20 kadrowych wywiadowców. Ta liczba to prawie połowa pracowników placówki" -  oświadczył Jeryn.

Jak twierdzi szef KGB, ostatnio wzrosło zainteresowanie obcych wywiadów siłami zbrojnymi Białorusi, stopniem ich gotowości bojowej, wyposażeniem oraz efektywnością dowodzenia i zdolnościami mobilizacyjnymi. Szpiedzy interesują się też przedsiębiorstwami białoruskiego kompleksu obronnego, współpracującymi z firmami z  Rosji i innych krajów WNP.

Według Jeryna terytorium Białorusi ze względu na jej położenie to  niezwykle ważne strategicznie miejsce, w którym mogą być koncentrowane wojska - zarówno we wschodnim, jak i zachodnim kierunku. Zaś militarny potencjał Białorusi to dodatkowy czynnik, który zwiększa zainteresowanie tym krajem ze strony służb specjalnych całego świata. Przez Białoruś biegną też główne korytarze transportowe i komunikacyjne z Rosji do Europy -  przypomniał Jeryn.

Według Jeryna na współpracę z obcym wywiadem decydują się ludzie "o bardzo niskim progu lojalności wobec własnego kraju", z  zawyżonymi ambicjami lub ci, którzy znaleźli się w sytuacji, jak to określił szef białoruskiego KGB, zależności od zagranicznych służb specjalnych.

Dla wszystkich, którzy w takiej sytuacji się znaleźli, jest wyjście - mówi przewodniczący KGB. Dobrowolne przyznanie się do szpiegostwa i pomoc w ujawnieniu swoich mocodawców uwalnia, według Jeryna, od odpowiedzialności karnej.

sg, pap