Skończyć z zabijaniem w Czeczenii! (aktl.)

Skończyć z zabijaniem w Czeczenii! (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po raz pierwszy od początku trwającej ponad 3 lata wojny Rosjanie demonstrowali w Moskwie przeciw stosowaniu siły w Czeczenii. Organizatorzy zapowiadają kolejne.
"Jeśli miliony ludzi podnosi głos, władza nie może tego dłużej ignorować" - powiedział organizator protestu Lew Ponomariew w telewizji TWS.

W demonstracji uczestniczyło około 500 osób, w tym wielu artystów i polityków.

"Czeczenia i wojna, która tam się toczy, to główne strapienie, główna rana Rosji" - mówił do zgromadzonych Lew Ponomariow z Ruchu na Rzecz Praw Człowieka.

Wcześniej demonstranci przemaszerowali od ul. Nowy Arbat do pl. Puszkina. W kolorowym tłumie byli przedstawiciele głównych organizacji praw człowieka, nie brakowało także zwolenników skrajnej lewicy, w tym znanej z antywojennej postawy Transnarodowej Partii Radykalnej, której niebieskie flagi powiewały nad demonstrantami.

"Ta wojna to racja bytu naszej władzy, państwowa ideologia, sposób na manipulowanie społeczeństwem. (...) Stała się ona częścią systemu, sposobem życia rządzących, którzy dziś bardziej niż wojny boją się pokoju" - mówił dziennikarz Borys Kagarlicki.

Na transparentach pojawiały się często hasła nawiązujące do  sprawy czeczeńskiego emisariusza, Achmeda Zakajewa. Aresztowano go  w październiku w Danii. Duńskie władze - ku zadowoleniu obrońców praw człowieka - uznały jednak rosyjskie żądanie ekstradycji Zakajewa za nieuzasadnione. Po ponad miesiącu spędzonym w duńskim areszcie czeczeński przedstawiciel wyszedł na wolność.

"Zakajew, jesteśmy z tobą!", "Dziękujemy ci, Danio!" - głosiły transparenty.

Uczestnicy demonstracji przyjęli przez aklamację list do  prezydenta Czech Vaclava Havla prosząc, by podobnie, jak postąpił z białoruskim przywódcą Aleksandrem Łukaszenką, odmawiał wydawania wiz politykom łamiącym prawa człowieka.

Jednym z mówców był znany dysydencki duchowny prawosławny, więzień łagrów, ojciec Gleb Jakunin. "Gdzie się podziali przedstawiciele wszystkich rosyjskich wyznań? Gdzie prawosławny patriarcha Aleksij?" - pytał skonfliktowany z hierarchią duchowny, zarzucając przy tym Cerkwi prawosławnej, że nie tylko nie potępia wojny, lecz nawet pozwala swoim duchownym błogosławić rosyjskie oddziały.

"Choć oficjalnych reprezentantów wyznań tu nie ma, wiem, że Bóg nam błogosławi i niechaj On sprawi, by ta wojna się jak najszybciej skończyła" - powiedział Gleb Jakunin.

Z trybuny przemawiali przedstawiciele ruchów lewicowych -  komuniści, anarchiści, radykałowie. Głos zabierali także przedstawiciele diaspory czeczeńskiej oraz solidaryzującej się z  Czeczenami Nacjonalistycznej Partii Tatarskiej Watan (Ojczyzna).

Organizatorzy zapowiadają, że czwartkowy mityng to jedynie pierwszy z serii protestów. Następny ma się odbyć na początku przyszłego roku.

Według szacunków ekspertów wojskowych, od rozpoczęcia walk we  wrześniu 1999 roku, w Czeczenii zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym wielu cywilów.

Tymczasem Zakajew, przesłuchiwany obecnie w Londynie w związku z  rosyjskim wnioskiem ekstradycyjnym, powiedział, że obawia się tortur i śmierci, jeśli zostanie wydany Rosji. "Jeśli mnie dostaną, to będą mnie torturować i zabiją mnie - powiedział w wywiadzie dla rozgłośni BBC. - Jeśli władze brytyjskie zdecydują się na wydalenie mnie, będzie to oznaczać solidaryzowanie się z działaniami rosyjskich władz w  Czeczenii i ich polityką w Czeczenii".

Zakajew sugerował też interwencję w Czeczenii sił pokojowych, podobnie jak to ma miejsce w Kosowie. Jego zdaniem, ani Czeczenia, ani Rosja nie są w stanie same rozwiązać kwestii czeczeńskiej.

em, pap