Jak informuje "Daily Telegraph", syryjski front walczący z Państwem Islamskim z optymizmem przyjął decyzję o stworzeniu szerokiej koalicji państw z USA na czele, które przeprowadzają naloty na pozycje dżihadystów. Agencja Reutera rozmawiała jednak z reprezentantem terrorystów, który zapewnił, że organizacja "odpowie na bombardowanie pozycji", a główną winą za naloty obciążył Arabię Saudyjską.
- Ataki sprawią, że będziemy silniejsi w walce przeciwko Asadowi (...). Kampania powinna być kontynuowana, aż Państwo Islamskie zostanie całkowicie wyrugowane z syryjskiej ziemi - mówił, cytowany przez telegraph.co.uk Monzer Akbik z Syryjskiej Koalicji Narodowej.
Po ogłoszeniu przez Baracka Obamę planu nalotów na pozycje Państwa Islamskiego, do koalicji przyłączyła się Jordania, Bahrajn, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska. - Odpowiemy na te ataki. Saudyjczycy to ci, których należy obwiniać. Do ataków doszło z ich powodu - powiedział Reuterowi członek dżihadystów, ale nie ujawnił więcej szczegółów.
Telegraph.co.uk, BBC
Po ogłoszeniu przez Baracka Obamę planu nalotów na pozycje Państwa Islamskiego, do koalicji przyłączyła się Jordania, Bahrajn, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska. - Odpowiemy na te ataki. Saudyjczycy to ci, których należy obwiniać. Do ataków doszło z ich powodu - powiedział Reuterowi członek dżihadystów, ale nie ujawnił więcej szczegółów.
Telegraph.co.uk, BBC