Bojownicy kurdyjscy otworzyli ogień do manifestacji Arabów i Turkmenów w Kirkuku, zabijając dwie osoby i raniąc 14. To długofalowy efekt polityki narodowościowej reżimu Saddama Husajna.
Według oficera miejscowej policji, płk. Salema Tadeba Tahara, manifestanci, w większości Arabowie i Turkmeni zgromadzili się przed siedzibą gubernatora, by zaprotestować przeciwko zamiarom włączenia Kirkuku do prowincji kurdyjskich. Wówczas do kilkutysięcznego tłumu zaczęli strzelać mieszkający w okolicy kurdyjscy bojownicy - peszmergowie. Manifestanci najwyraźniej sprowokowali uzbrojonych ludzi z Patriotycznej Unii Kurdystanu (kierowanej przez Dżalala Talabaniego), której biuro znajduje się obok urzędu gubernatora - twierdzi oficer. W Kirkuku, mieście zamieszkałym niegdyś niemal wyłącznie przez Kurdów, narasta napięcie między Kurdami a społecznością Arabów i Turkmenów. Obalony reżim Saddama Husajna wypędził Kurdów z Kirkuku i sprzyjał osiedlaniu się tam Arabów. Obecnie Kurdowie żądają włączenia miasta do prowincji kurdyjskich (22 grudnia tysiące Kurdów demonstrowało w Kirkuku pod takimi hasłami). Przeciwko takim planom protestuje natomiast społeczność arabsko-turkmeńska, obawiając się dyskryminacji. 24 grudnia manifestacja przeciwko włączeniu Kirkuku do prowincji kurdyjskich przerodziła się w starcia z policją, podczas których zostało rannych dwóch studentów.
em, pap